Małgosia, już jako dorosła kobieta, przyjeżdża na wakacje do swoich przybranych rodziców. Nawet nie przypuszcza, że pobyt u nich będzie również powrotem do smutnych i przykrych wydarzeń z dzieciństwa. Przeszłości nie da się wymazać ani zamknąć jej na klucz i Małgosia ponownie będzie musiała się z nią zmierzyć. Odnajdzie w niej pewien mroczny sekret, który położył się cieniem na jej życiu i tylko od będzie zależeć, czy potrafi sobie z nim poradzić.
"Córka czarownicy" to drugi tom cyklu "Czarownica" - pierwszy tom, o tym samym tytule (Czarownica), uznałam za zbyt pobieżnie napisane, toporne czytadełko, które ze względu na poruszane tematy zasługiwało na głębsze psychologiczne zgłębienie. Ponieważ tego zabrakło lektura nie wymagała skupienia i nie wzbudzała wielkich emocji. Była to dla mnie lektura idealna do czytania w środkach komunikacji miejskiej, czy w poczekalni u lekarza. "Córka czarownicy" skupia się na konkretnych, ale mniej traumatycznych wydarzeniach, a bohaterowie w większości są znani z pierwszego tomu.
W "Córce czarownicy" mamy do czynienia z dorosłą już Małgosią, studentką weterynarii, która swój czas dzieli równo pomiędzy biologicznego ojca oraz jego rodzinę, a Michała i Adę. Wydarzenia, o których pisze autorka rozgrywają się w rodzinnej wsi Małgorzaty, podczas jej wakacyjnego pobytu u przyszywanych rodziców. Anna Klejzerowicz bardzo dobrze nakreśla relacje panujące w domu, miłość i przywiązanie jakie łączą członków tej patchworkowej rodziny. Dużo uśmiechu wzbudzała we mnie postać Michała, jego niegotowość na związek Małgorzaty, a także chęć pomocy, gdy coś zaczęło ją dręczyć, a które studziła jego żona Ada. Postaci te to moi faworyci - małżeństwo, które wzajemnie wspaniale się uzupełnia.
Wydarzenia, które dzieją się w "Córce czarownicy" są skoncentrowane na konkretnej sprawie. Nie ma jak w pierwszej części mnogości problemów. Momentami nużąca, ale generalnie dobrze opowiedziana historia, która ogrzewa nas swoim ciepłym, wiejskim klimatem, na który nakłada się cień wspomnień Małgosi. Nie odczuwamy wielkiego dreszczu emocji, nie czytamy z wypiekami na twarzy, ale jednak książka dostarcza przyjemnej, niewymagającej rozrywki, którą polecam do letniego leżakowania. Duża czcionka, mało stron - lektura w sam raz do letniego odprężenia.
Ocena: 6/10
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Klejzerowicz. Wszystko przede mną. Na razie nie planuję, ale nie wykluczam w przyszłości. Natomiast bardzo podoba mi się stylistyka okładek tego cyklu.
OdpowiedzUsuńTo bardzo lekkie książki, więc i ja niewykluczone sięgnięcia po inne od autorki ☺️
UsuńPrzepraszam , że dopiero teraz komentuję , ale blogger pokazuje posty z opóźnieniem. Recenzja wciąga. Ale raczej nie mój target. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMiło mi czytać, że recenzja wciąga. Bardzo się cieszę, dziękuję 💛
UsuńCzyli z braku laku można, ale jeśli są inne propozycje, ta może spokojnie poczekać ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak 😉
UsuńMam co czytać, więc tym razem odpuszczam.
OdpowiedzUsuńA ja nie namawiam ☺️
UsuńNie czytałam pierwszej części, recenzja też mnie nie zachęciła, więc wątpię, że zapoznam się z tą serią.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
To nie są książki z cyklu must have, więc nie namawiam ☺️
UsuńJeżeli to są debiutanckie powieści, to jeszcze można przymknąć na to wszystko oko. Być może Autorka dopiero się rozpędza?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Okładki przyciągały mój wzrok, ale myślałam, że to lepsza seria.
OdpowiedzUsuńTo może być przyjemne czytadełko :D.
OdpowiedzUsuńByć może by się spodobała :)
OdpowiedzUsuńKsiążki tej autorki mam dopiero w planach ;)
OdpowiedzUsuń