stycznia 28, 2021

"Znaki na niebie i ziemi" Kasia Keller - recenzja patronacka

"Znaki na niebie i ziemi" Kasia Keller - recenzja patronacka
Kochani, przedstawiam i rekomenduję Wam tę oto nową książkę Kasi Keller, której mam niekłamaną przyjemność patronować. Przeczytałam od deski do deski, początkowo ze sceptycyzmem, układając w głowie słowa, którymi odmówię, a nawet nie doszłam do połowy, gdy już wiedziałam, że nie odmówię. "Znaki na niebie i ziemi" to nie jest nudna obyczajówka, to dobrze napisana opowieść, którą jak zaczęłam tak chętnie kontynuowałam aż do ostatniej strony. Dwa dni i skończyłam.

Opis:
Wydawać by się mogło, że los napisał dla Joanny scenariusz idealny – cudowny mąż, wielki dom z ogrodem, wymarzona praca, kariera… Bywa jednak, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Do tego przeszłość, dotychczas skrzętnie spychana w najdalsze zakątki umysłu, ponownie dobija się do jej drzwi, stawiając przed ciężką próbą, z którą musi się zmierzyć. Zostać czy uciec? Walczyć czy oddać szczęście walkowerem? A może zacząć wszystko od nowa?

"Znaki na niebie i ziemi" to opowieść o nadziei i możliwości dokonywania wyborów, a także o tym, że warto o siebie walczyć, bo nigdy nie jest na to zbyt późno. Życie stawia wyzwania, ale daje też znaki, które wystarczy dostrzec i podążać ich śladem.


Główną bohaterką powieści "Znaki na niebie i ziemi" jest Joanna. To w głównej mierze ona sprawiła, że książka tak bardzo przypadła mi do gustu. Bałam się, że będzie kolejną stłamszoną kobietką, uzależnioną od swojego bogatego męża, a tu niespodzianka. Kobieta piękna, elegancka, która sama odnosi sukcesy, choć niestety pozostaje niedoceniana przez prezesów firmy, w której pracowała. To, co najbardziej mnie ujęło w tej postaci to jej niezłomna postawa moralna i etyczna. Z przyjemnością czytałam, jak twardo reagowała na wszelkie niestosowne zachowania mężczyzn. 

Postawa Joanny, jej stanowczość i zasady wzbudziły mój podziw. Jednak jej historia nie jest taka prosta jak mogłoby się wydawać. To, co doprowadziło bohaterkę do momentu w życiu, w którym ją poznajemy, było tragiczne i zaważyło na całym jej życiu. Autorka, Kasia Keller, powoli odsłania czytelnikowi tragiczne kadry z życia Joanny. Nie pozwala nam jednak na rozpamiętywanie i rozdrapywanie ran. Pcha akcję do przodu, gdyż kolejne zdarzenia, które na bohaterkę spadają są może mniej tragiczne, ale równie smutne i przytłaczające. Joanna walczy z demonami przeszłości, ale mimo swoich traum nie poddaje się. Momentami męczyła mnie jej walka wewnętrzna, ale to niezdecydowanie też doskonale pokazuje dramat kobiet, będących w długoletnim związku. Nie jest łatwo po prostu odejść.


"Znaki na niebie i ziemi" to jednak nie tylko skrzywdzona kobieta, ale również skrzywdzony mężczyzna. Piotr to prawdziwy dżentelmen, samotny ojciec, który próbuje poskromić swoją ukochaną córkę. Tutaj również rozgrywa się dramat, a w tym wszystkim znajdziemy dziadzia Henryka, w którym można się naprawdę zakochać. Paleta bohaterów, w tym bardzo ciekawa galeria rożnych typów kobiecych, sprawia, że każdy może odnaleźć tu cząstkę siebie.


Niewątpliwymi zaletami powieści "Znaki na niebie i ziemi" są elementy humorystyczne - dialogi, przy których nie raz parsknęłam śmiechem. Bardzo mi się podobał ten naturalny dowcip słowny, który rozluźniał i ocieplał fabułę, nie tracąc na autentyczności. 

Autorkę powieści, Kasię Keller, muszę także pochwalić za monologi wewnętrzne, przemyślenia bohaterów, które były podane w sposób sprawiający przyjemność podczas czytania, i wywołujący w nas nie nudę a refleksję. To samo dotyczy opisów przyrody i miejsca, do którego trafiła Joanna. Dzięki pięknym, malowniczym opisom Syreniej Przystani, mogłam w głowie układać jej elementy i tworzyć obraz, w którym żyli bohaterowie. Gwarantuję, że czytając wcale nie będziecie mieli ochoty na przerzucanie stron tylko słowo po słowie będziecie z przyjemnością czytali, marząc aby choć na chwilę się tam przenieść. 


"Znaki na niebie i ziemi" to powieść, którą z przyjemnością i ciekawością przeczytacie Wy, Wasze mamy i Wasze babcie. 
Polecam! 

stycznia 28, 2021

"Dlaczego właśnie ja" E.G. Scott

"Dlaczego właśnie ja" E.G. Scott
Elektryzująca opowieść o Charlotte, która po zniknięciu jej chłopaka zostaje uwikłana w zagadkę śmierci obcej kobiety.

Charlotte jest byłą neurochirurżką, która wraz ze swoją przyjaciółką Rachel, kobietą po przejściach, prowadzi gabinet akupunktury i masażu. Udziela się na czacie dla ofiar traumy, gdzie daje wsparcie innym kobietom, ale też je otrzymuje. Ma również chłopaka, Petera, rzekomo agenta specjalnego, o którym sama niewiele wie. Peter nalega, aby ich związek pozostał całkowitą tajemnicą. Dlatego kiedy Peter znika bez słowa, Charlotte obawia się zgłosić na policji jego zaginięcie.

Kilka tygodni później policja kontaktuje się z nią w sprawie identyfikacji zwłok. Przekonana, że chodzi o ukochanego, Charlotte jedzie do kostnicy i z ulgą stwierdza, że leżące na stole ciało nie należy do Petera, lecz do nieznanej kobiety. Ulga szybko ustępuje miejsca konsternacji, a potem przerażeniu, gdy Charlotte uświadamia sobie, że policja interesuje się nią jako jedną z podejrzanych.

Dlaczego ofiara wskazała Charlotte jako kontakt w nagłych wypadkach? Chodzi o zemstę? A może to ostrzeżenie? Jakie miejsce w tym wszystkim zajmuje Peter? Charlotte rozpoczyna wyścig z czasem - musi poznać prawdę na temat zamordowanej kobiety i dowiedzieć się, co je łączyło. To, co odkryje, przejdzie jej najśmielsze wyobrażenia.


Czytając opis książki nastawiałam się na powieść, w której pierwsze skrzypce będzie grała kobieta, która była kiedyś pewną siebie, przebojową, znającą swoją wartość osobą, ale na skutek błędu wycofała się z życia zawodowego i towarzyskiego. Miałam nadzieję, że bohaterka wskutek nieprzewidzianych wydarzeń ponownie wystawi pazurki. Niestety. Okazało się, że Charlotte od początku była naiwną i niepewną kobietą. Muszę przyznać, że jej postawa bardzo mnie irytowała. Miałam ochotę nią potrząsnąć, żeby się ocknęła i zauważyła, że coś jest nie tak. A nie tak było wszystko. 

Niewidzialny partner, osaczająca przyjaciółka, toksyczna matka, nieobliczalny były szef... Ludzie otaczający naszą bohaterkę z pewnością wzbudzali naszą, czytelniczą nieufność. Podejrzany był każdy, także nasza bohaterka. Autorzy bardzo dobrze prowadzili fabułę, podsuwali mylne tropy, wodzili nas za nos. Ukazywali bohaterów od dobrej i złej strony, co skutecznie podtrzymywało naszą ciekawość, niepewność i zainteresowanie fabułą. To co mi jeszcze przeszkadzało to zmienna narracja prowadzących dochodzenie policjantów. Raz był jeden, raz drugi. Wybijało mnie to z rytmu, gubiłam się i ciągle musiałam wracać do tytułu danego rozdziału by sprawdzić, kto tym razem prowadzi narrację. Zastanawiałam się, czy wzbudzali we mnie jakieś uczucia, ale dochodzę do wniosku, że raczej nie. Momentami miałam ochotę podrzucić im pewne tropy, które moim zdaniem przeoczyli, ale ważne, że w końcu doszli do sedna sprawy ;)

Książki, mimo pewnych irytacji - zwłaszcza na bohaterkę, nie mogłam odłożyć. Wciągnęła mnie ta karuzela, w której nie byłam pewna: kto zabił i dlaczego próbował wrobić Charlotte? A może sama Charlotte to zrobiła? Misternie skonstruowana fabuła i nieustannie podsycana ciekawość, poprzez podrzucanie nowych tajemnic, to coś co wielbiciele thrillerów z pewnością docenią - ja doceniam i jestem ukontentowana.

Zakończenie może budzić pewne mieszane uczucia, z pewnością jednak zamysł autorów był przemyślany i dla nas, czytelników w rezultacie zaskakujący. "Dlaczego właśnie ja" to ciekawy thriller psychologiczny. Autorzy dość umiejętnie ukazali w postaci Charlotte wpływ dzieciństwa na jej dorosłe życie, łatwość z jaką osoby po przejściach, po trudnym dzieciństwie, ciężkich doświadczeniach poddają się manipulacji osób trzecich. Jak łatwo osaczyć, wzbudzić zaufanie, wręcz uzależnić od siebie człowieka, który został skrzywdzony i nie mógł liczyć na prawdziwe wsparcie.
Ocena 7/10

stycznia 27, 2021

Premiery stycznia 2021 r.

Premiery stycznia 2021 r.

Mieliście czytelniczo dobry miesiąc? A może właśnie się zastanawiacie, czy ukazało się coś godnego uwagi? Jeśli tak to serdecznie zapraszam do mojego wpisu. Przedstawiam najciekawsze - moim zdaniem - premiery stycznia.


  • "The Darkest Moon" Anna Todd
Nowa książka autorki bestsellerowej serii AFTER

PREMIERA 04.01.2021


Jak odzyskać blask najjaśniejszych gwiazd?

Karina tęskni za Kaelem bardziej, niż jest skłonna przyznać. Przystojny żołnierz jeszcze niedawno spał w jej łóżku, pościel wciąż nosi zapach jego skóry. Dziewczyna nie może mu wybaczyć, że pomógł jej jedynemu bratu wstąpić do armii. Przecież w dzieciństwie obiecali sobie z Austinem, że nigdy tego nie zrobią, że nie powtórzą błędów ojca.

Zdaje się jednak, że jej relacją z Kaelem kieruje jakaś tajemnicza siła. Mężczyzna wciąż jest w pobliżu, pojawia się w niespodziewanych momentach i pomaga wszystkim dokoła – także Karinie. Kiedy jej świat chwieje się w posadach, on powstrzymuje go przed upadkiem. Skoro więc dziewczyna nie może pozbyć się Kaela ze swojego życia, postanawia się z nim zaprzyjaźnić. Tym razem to ona wyznaczy zasady i będzie pilnować dystansu, żeby mężczyzna nie mógł jej ponownie zranić.

Czy jednak Kael i Karina zdołają pozostać „tylko przyjaciółmi”?
Co zrobić, kiedy lęk przed cierpieniem staje na drodze do szczęścia?
Jak znaleźć w sobie siłę, by na nowo zaufać?



The Darkest Moon to druga część cyklu #STARS rozpoczętego książką The Brightest Stars.

stycznia 24, 2021

"Tuż za ścianą" Louise Candlish

"Tuż za ścianą" Louise Candlish
Położona na obrzeżach Południowego Londynu ulica Lowland Way to spełnienie idyllicznego snu. Przepiękne rezydencje, życzliwi sąsiedzi, wspólne zabawy dla dzieci w każdą niedzielę. Ale Darren i Jodie, którzy wprowadzają się do jednego z domów, z nikim się nie liczą. Puszczają w nocy głośną muzykę, zaczynają uciążliwy remont i handlują na swojej posesji używanymi samochodami. Wkrótce atmosfera staje się coraz bardziej napięta, a konflikt wisi w powietrzu. Pewnego sobotniego ranka dochodzi do tragedii, która wstrząsa lokalną społecznością...

Podczas gdy policja szuka przyczyny śmiertelnego wypadku, zaczynają padać oskarżenia i okazuje się, że każdy ma coś do ukrycia. Detektywi po kolei przesłuchują mieszkańców, którzy zwierają szyki i zgodnie twierdzą, że winny jest Darren Booth. Ale jest pewien problem. Policja im nie wierzy.


Książka Louise Candlish określana jest jako domestic thriller i rozgrywa się na obrzeżach Londynu, w eleganckiej dzielnicy, w której pozornie nie ma żadnych problemów. Sąsiedzi żyją zgodnie, tworząc male zgrane społeczeństwo. Działają na rzecz swojej społeczności, podejmując różne inicjatywy mające na celu polepszenie wspólnego życia, wspierają się i pomagają sobie nawzajem. Nikt tu nie zostaje pozostawiony sam sobie. Piękny, wręczy arkadyjski obraz burzy sprowadzenie się nowych sąsiadów. 

Darren i Jodie nie zamierzają dostosowywać się do reguł panujących w dzielnicy. Za nic mają ustalone i panujące tam zasady. Remontują dom, słuchają głośno muzyki, prowadzą nielegalny handel samochodami, którymi zajmują każde wolne miejsce, a to wszystko, w zasadzie, w majestacie prawa. Coraz bardziej zdesperowani 'rdzenni' mieszkańcy dzielnicy muszą sami znaleźć dowody na nielegalną działalność pary. Rodzi się frustracja, złość, budzą się instynkty, które do tej pory były w nich głęboko ukryte.

To co mnie najbardziej denerwowało w tej książce to bezradność mieszkańców. W Polsce, gdy ktoś zakłóca ciszę nocną to dzwoni się na policję lub straż miejską. Tam policja jest od przestępstw. Nie interweniuje gdy ktoś urządza sobie balangę o północy. To oderwanie od naszych rodzimych standardów najbardziej mnie irytowało, u nas taka książka nie miałaby chyba racji bytu. Jednak to, co było ogromnym plusem powieści to bohaterowie. Louise Candlish stworzyła plejadę różnych osobowości, które w miarę rozwoju fabuły ewoluowały. Przyglądanie się jak pogodny, posłuszny mąż, którego można by określić mianem pantoflarza pod wpływem pewnych zdarzeń zmienia się w ogarniętego wściekłością furiata, czy spokojnej pani domu, u której nawet dzieci schodzą na dalszy plan w obliczu nieprzewidzianych zdarzeń było fascynujące. Psychologia postaci mnie po prostu ujęła. Nikt tu nie jest jednowymiarowy. Wydarzenia, które prowokują Darren i Jodie uwidaczniają w ich sąsiadach wady, emocje oraz zachowania, które bez nich mogłyby być dalej uśpione.

Książka Louise Candlish jest bardzo ciekawie skonstruowana. Każdy rozdział zaczyna się zeznaniami poszczególnych postaci, które składają je policjantom po pewnym tragicznym wydarzeniu, aby po nim wrócić do toczących się wcześniej wydarzeń. Książka aż do połowy nie ma spektakularnych zwrotów akcji. Toczy się raczej spokojnie, a narracja przechodzi z bohatera na bohatera, coraz to ujawniając ich sekrety. Niewątpliwą zasługą, dobrego pióra autorki była możliwość łatwego 'wejścia' w emocje bohaterów, którzy czują się bezradni wobec zachowań nowych mieszkańców dzielnicy. Ja, czytając, irytowałam się i kibicowałam pozostałym sąsiadom w rozwiązaniu problemu, chociaż autorka potrafiła sprawić, że momentami, (baaardzo krótkimi), poczułam nawet nić sympatii i do nowych.

"Tuz za ścianą" to powieść, w której wiele osób może uznać, iż nic się nie dzieje, dopóki coś się nie zadzieje, a potem toczy się szukanie winnych. To jednak mocno uproszczona interpretacja. Dla mnie była to bardzo dobrze skonstruowana powieść, w której nic nie jest pewne. Bohaterowie się zmieniają, wzajemnie napędzają a my jesteśmy tego biernymi świadkami. Polecam!
Ocena 7/10      

stycznia 21, 2021

"Znaki na niebie i ziemi" - wywiad z autorką Kasią Keller

"Znaki na niebie i ziemi" - wywiad z autorką Kasią Keller

Kasia Keller - autorka licznych publikacji, felietonów i artykułów dotyczących edukacji, praw dzieci i problemów społecznych, drukowanych zarówno w prasie papierowej, jak i wielu portalach internetowych. Twórca powieści przygodowych dla dzieci oraz zbioru opowiadań świątecznych, którego współautorem jest dziewięcioletni syn, Maciej.

Animatorka kultury i pomysłodawczyni warsztatów upowszechniających czytelnictwo. W wolnych chwilach wędruje po lesie lub spaceruje brzegiem morza albo zasiada z rodziną do gier planszowych.

Kasiu, już za tydzień premiera Twojej najnowszej książki, zapewne towarzyszy Ci wiele emocji?

Prawdę mówiąc, cała feeria – od ekscytacji, po ogromny stres. Można powiedzieć, że siedzę jak na szpilkach i to się pewnie szybko nie zmieni. Przede mną pierwsi Czytelnicy, pierwsze recenzje, a zatem kolejna bateria przeróżnych emocji. 

Do tej pory pisałaś książki skierowane do młodszych czytelników, dlaczego postanowiłaś to zmienić?

Książki dla dzieci nadal są i będą ważną częścią mojej pracy, absolutnie nic się tutaj nie zmieni. Zresztą już w marcu szykuje się kolejna premiera. Jednak postanowiłam iść dalej. Pomysł na książkę dla dorosłych chodził za mną od dawna, dojrzewał, aż wreszcie znalazł ujście.

Dla kogo pisałaś "Znaki na niebie i ziemi"?

Dla kobiet, które szukają w książkach „prawdziwych emocji, wynikających z prawdziwych problemów dotyczących prawdziwych bohaterów”. Miłośniczek literatury obyczajowej z przesłaniem, które daje do myślenia.

Skąd pomysł na fabułę?

Może to śmiesznie zabrzmi, ale prawda jest taka, że pierwsza była Joanna. Przyszła do mnie i opowiedziała swoją historię, tym samym uplasowała się na miejscu głównej bohaterki. Nagle obok niej zaczęli pojawiać się następni, i następni… mówili o sobie, a ja pisałam.  Tak to się zwykle u mnie odbywa. Słyszę głosy i widzę ludzi, których nikt inny nie widzi. Mam nadzieję, że tego nie będzie czytał żaden psychiatra.

Miałaś wcześniej ułożony plan powieści, czy podążałaś za bohaterami? Może coś Cię podczas pisania zaskoczyło, albo zmieniłaś koncepcję, co do pewnych wydarzeń?

To dobre pytanie. Zawsze mam plan. I zawsze, w moim mniemaniu, jest to świetny plan. Tyle że moi bohaterowie niekoniecznie się ze mną zgadzają. Jeszcze nigdy nie udało mi się napisać książki zgodnie ze scenariuszem. Coś przychodzi w trakcie, z czegoś rezygnuję, ktoś pojawia się zupełnie dla mnie niespodziewanie.

Czy bohaterowie od początku do końca powstali w Twojej głowie, czy chodzą gdzieś po świecie ich pierwowzory?

Starałam się, żeby każdy z bohaterów był prawdziwy, to znaczy taki, z którym można się utożsamiać. I sądzę, że wielu Czytelników znajdzie w nich podobieństwo do samych siebie, czy też do znajomych, sąsiadów.  Ale to postaci fikcyjne, nie mają pierwowzorów.

W książce zawarte są bardzo plastyczne opisy, zostały przez Ciebie wymyślone, wyobrażone, czy opisywałaś je na podstawie swoich wspomnień/doświadczeń?

Miejsce, w którym znalazła się bohaterka, to taka moja idealna wymarzona przystań. Mam nadzieję, że kiedyś je znajdę...

Pisząc korzystasz z tzw. weny, czy po prostu traktujesz to jak pracę: muszę napisać, więc siadam i piszę?

Różnie z tym bywa. Staram się pisać codziennie. Kieruję się mottem, że lepiej poprawić, niż nie próbować.  Choć przyznaję, że są takie dni, że nie potrafię sklecić jednego sensownego zdania. Wtedy odpuszczam. Włączam muzykę, biorę do ręki szmatę i sprzątam, drąc się w niebogłosy razem z wykonawcami starych, dobrych przebojów. W tym miejscu przepraszam sąsiadów za wszelkie niedogodności.

Masz jakieś nawyki, przyzwyczajenia związane z pisaniem, coś bez czego nie zasiadasz do pisania?

Całe mnóstwo! Pierwszy i najważniejszy, to kawa. Bez niej nawet nie włączam laptopa. A jak kawa, to i coś słodkiego. Uwielbiam słodycze. Mam w biurku specjalną szufladę, która zawsze jest zaopatrzona w czekoladę z orzechami i słone paluszki. Za dostawy odpowiada mój mąż, ale robi to z własnej i nieprzymuszonej woli. Piotr, o ile mogę tak powiedzieć, jest kolejnym z moich nawyków. Każdego dnia, po powrocie z pracy, kładzie się na sofie, prawie jak na kozetce u psychoanalityka i wysłuchuje tego, co udało mi się napisać. A potem wspólnie nanosimy ewentualne poprawki i przedyskutowujemy pomysły. Jestem od tego uzależniona do tego stopnia, że kiedy wyjeżdża na dłużej, to czytam mu fragmenty przez telefon.

Masz swoje ulubione autorki książek obyczajowych? A może prywatnie sięgasz po zupełnie inną literaturę?

Najchętniej sięgam po thrillery i kryminały. Lubię Gerritsen, ale tę późniejszą, kiedy już nie pisała romansów, uwielbiam książki Cobena i Childa. A z rodzimych pisarzy na pierwsze miejsce wysunął się ostatnio Robert Małecki. Ale to nie znaczy, że innych nie czytam.  Po prostu po książki tej czwórki sięgam w ciemno.

Czy możemy spodziewać się kolejnych książek dla dorosłych, czy to był jednorazowy 'wybryk'?

Nieprzewidziane są wyroki losu. Trzeba szukać znaków i podążać ich śladem. A tak serio, to nie odwieszam „pisania” na kołek.

Czego Ci życzyć w związku z życiem zawodowym na ten nowy 2021 rok?

Mnóstwa zadowolonych Czytelników.

I tego Ci Kasiu z całego serca życzymy. Dziękuję za rozmowę.



stycznia 19, 2021

"O chłopcu, który poszedł za tatą do Auschwitz" Jeremy Dronfield

"O chłopcu, który poszedł za tatą do Auschwitz" Jeremy Dronfield
Gustav, skromny tapicer polskiego pochodzenia, i jego nastoletni syn Fritz byli Żydami. W Austrii w przededniu wojny nie było gorszego przewinienia. W 1939 roku, rozdzieleni z rodziną, trafiają do obozu w Buchenwaldzie. Tam każdego dnia znoszą głód, katorżniczą pracę i najgorsze ludzkie okrucieństwa. Ale mają siebie. Niezwykła więź daje ojcu i synowi siłę, by przetrwać. Kiedy więc Gustav trafia na listę do Auschwitz, Fritz wie, że to wyrok śmierci. Podejmuje heroiczną decyzję: sam zgłasza się do obozu. Napisana na podstawie sekretnego dziennika Gustava Kleinmanna, opowiedziana z niezwykłą wrażliwością prawdziwa historia podróży w głąb piekła nazistowskich obozów, heroicznej walki o przetrwanie i niewiarygodnego ocalenia. Opowieść o miłości, która daje odwagę, by zejść do piekła. I siłę, by to piekło przetrwać. 


Zaczynając lekturę książki "O chłopcu, który poszedł za tatą do Auschwitz", nastawiałam się na mocną, tragiczną i emocjonalną historię. Zwłaszcza, że przedmowa głosi:

"To historia prawdziwa. Każda występująca w niej osoba, każde zdarzenie, każdy zwrot akcji i niewiarygodny zbieg okoliczności ma potwierdzenie w źródłach historycznych." 

Jakie było moje zdziwienie, gdy czytałam pozbawioną emocji opowieść o coraz gorszym traktowaniu wiedeńskich Żydów. Przykre wydarzenia, prześladowania aż w końcu wywózkę miałam podaną na zimnej, bezuczuciowej tacy. Bardzo trudno mi się ją czytało - właściwie to chciałam rzucić książkę w kąt, ale wtedy dostałam wiadomość prywatną na Instagramie od osoby, która była zdziwiona moimi spostrzeżeniami, gdyż ona pamiętała ją zupełnie inaczej. Pomyślałam więc, że dam jej szansę i kontynuowałam czytanie. Długo jeszcze denerwowałam się na suchą relację narratora, aż w końcu przyszedł przełom.

Książka nabrała dla mnie bardziej osobistego charakteru gdy Gustav z synem trafili do pierwszego obozu. Dopiero w tym momencie styl pisania autora nabrał dla mnie sensu. Koszmar miejsca i toczących się tam wydarzeń nie potrzebował dodatkowego zabarwienia emocjonalnego. Forma relacji w zupełności wystarczyła by pokazać czytelnikowi, co ludzie tam przechodzili. 

Historia rodziny Kleinmannów jest jedną z miliona, które dotknęły ludzi w czasie II wojny światowej, najczęściej jednak powstające o tej tematyce książki opisują osoby przebywające w obozie Auschwitz-Birkenau. Tutaj, wbrew tytułowi, o głównym obozie Auschwitz jest naprawdę mało. Mamy za to rzeczywistość Buchenwaldu oraz Monowitzu (podobóz Auschwitz).  Oboje, Gustav i Fritz, jako jedni z niewielu przeżyli tak długo, tak wiele, i co najważniejsze - razem! To obozowa rzeczywistość jest tutaj główną osią fabuły. Okrucieństwo, upadek nadziei, szczęście, pech, strach, śmierć, siła woli - to wszystko towarzyszy nam strona po stronie i jest tym trudniejsze, że wiemy iż wydarzyło się naprawdę. 
 
Los ojca i syna w obozach przeplatany jest opisem tego, co działo się w ich domu w Austrii, w którym pozostała Tini  - żona Gustava oraz reszta ich dzieci. Tini do samego końca, do swojej wywózki, starała się uratować swoich najbliższych, organizując im wyjazd za granicę. Czy to się udało - dowiecie się z książki. Wracając jeszcze do tytułu - należy dodać, iż tytułowy 'chłopiec' w momencie przewożenia do Auschwitz, był praktycznie już mężczyzną. 

Chciałabym jeszcze wspomnieć o jednej istotnej rzeczy. Autor "W chłopcu, który poszedł za tatą do Auschwitz" niczego od siebie nie dodaje. Trzyma się dziennika i wspomnień, przekazuje nam relację głównych bohaterów nie 'upiększając' rzeczywistości. Historia jest sama w sobie tragiczna, pełna nadziei, zwrotów akcji, których nie powstydziłby się żaden thriller i to wystarczy, by czytelnik czytał ją z sercem pełnym najrozmaitszych uczuć. 
Ocena 7/10 

stycznia 14, 2021

Hity i kity blogerów - podsumowanie 2020r.

Hity i kity blogerów - podsumowanie 2020r.

Rok 2020 dał nam nieźle popalić. Miał jednak też i swoje plusy - statystycznie mieliśmy więcej czasu na czytanie. Czy jednak książki, które się rok temu ukazały warte były naszego czasu? Z pewnością duża ich część tak. Ze swojej strony muszę Wam polecić genialną "Żywicę", "Światło ukryte w mroku", oraz "Wrzask". Jednakże gniotów również nie brakowało. W mojej pamięci szczególnie negatywnie zapisała się "Stażystka" Alicji Sinickiej oraz "Krok trzeci" Bartosza Szczygielskiego. A jakie książki pozostały w pamięci blogerek i bookstagramerek? Poniżej polecajki i antypolecajki 6 wspaniałych dziewczyn. Powiem Wam, że niektóre typy w ogóle mnie nie zdziwiły, niektóre nawet podzielam. Co ciekawe, w niektórych typach nie ma wskazanego hitu, w innych kitu, ale to zobaczcie sami - zapraszam do lektury, a dziewczynom bardzo dziękuję za udział!

stycznia 09, 2021

"Kosmoliski" Marek Marcinowski

"Kosmoliski" Marek Marcinowski

Piżamka jest? Gotowi do snu? Super! Kosmoliski zakręcą srebrnymi ogonami, aż posypie się gwiezdny pył, a wtedy zabiorą Was w kosmos na nieziemską przygodę. Kosmoliski zabierają Sarę i Krzysia w podróż po Układzie Słonecznym. Dołączysz do nich?


Główni bohaterowie "Kosmolisków" to rodzeństwo, Sara i Krzyś. Ich skrytym marzeniem są podróże w kosmosie i zostanie astronautami. Pewnej nocy to marzenia się ziszcza, a wszystko dzięki tytułowym Kosmoliskom, które zabierają dzieci w upragnioną podróż. Sara i Krzyś wraz z nowymi przyjaciółmi poznają najbliższe otoczenie Ziemi i samą Ziemię. 

stycznia 04, 2021

"Znaki na niebie i ziemi" Kasia Keller - zapowiedź patronacka

"Znaki na niebie i ziemi" Kasia Keller - zapowiedź patronacka

PREMIERA 29.01.2021r.


Wydawać by się mogło, że los napisał dla Joanny scenariusz idealny – cudowny mąż, wielki dom z ogrodem, wymarzona praca, kariera… Bywa jednak, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Do tego przeszłość, dotychczas skrzętnie spychana w najdalsze zakątki umysłu, ponownie dobija się do jej drzwi, stawiając przed ciężką próbą, z którą musi się zmierzyć. Zostać czy uciec? Walczyć czy oddać szczęście walkowerem? A może zacząć wszystko od nowa?

"Znaki na niebie i ziemi" to opowieść o nadziei i możliwości dokonywania wyborów, a także o tym, że warto o siebie walczyć, bo nigdy nie jest na to zbyt późno. Życie stawia wyzwania, ale daje też znaki, które wystarczy
dostrzec i podążać ich śladem.


Kochani, ja, fanka thrillerów przedstawiam i rekomenduję Wam tę oto nową książkę Kasi Keller, której mam niekłamaną przyjemność patronować. Przeczytałam od deski do deski, początkowo ze sceptycyzmem level hard, układając w głowie słowa, którymi odmówię, a nawet nie doszłam do połowy, gdy już wiedziałam, że nie odmówię. 

Dumnie, szczerze i gorąco POLECAM!


P.S. Książka dostępna jest już w przedsprzedaży.

Copyright © Femina domi , Blogger