Riese. Największy projekt nazistowskich Niemiec, którego przeznaczenie wciąż pozostaje nieznane. Niegdyś być może podziemne miasto, arka przetrwania lub fabryka, w której pracowano nad bronią jądrową – dziś atrakcja turystyczna w Górach Sowich.
Odwiedzić postanawia ją pięcioro ludzi, zupełnie nieświadomych tragedii, która ma ich spotkać. Podczas eksploracji tuneli dochodzi do trzęsienia, a stropy ulegają zawaleniu, odcinając turystów od świata i pozbawiając ich szans na ratunek. Robią wszystko, by przeżyć, powoli uświadamiając sobie, że na powierzchni wydarzyło się coś, co sprawiło, że znany im świat przestał istnieć…
I że to oni mogą być jedynymi, którzy przetrwali kataklizm.
Rzadko nie wiem co napisać o przeczytanej książce, także brawa dla Remigiusza Mroza, który stworzył powieść, o której trudno mi wyrazić jednoznaczną opinię.
Postapokalipsa, czasy ostateczne, różne warianty rzeczywistości - to i jeszcze więcej otrzymałam wraz z książką "Projekt Riese". Opis w ogóle nie zdradza szczegółów, więc i ja nie będę się o nich rozpisywała. Uważam, natomiast, że rzeczywistość nie dorównała opisowi.
Zacznijmy od dobrych stron:
- pierwsze strony i od razu akcja - to lubię, dzięki temu trudno mi odłożyć czytaną historię na później.
- wyrazisty, tajemniczy główny bohater.
- historia, w której nie od razu wszystko jest jasne.
- interesujące powiązania między bohaterami
- ciekawy temat
Mamy więc świetne rozpoczęcie: zawał w jednej z poniemieckich sztolni i kilkoro ocalałych. Wśród nich pojawia się tajemniczy żołnierz, którego postrzegają, jako wybawienie. Potem nie mogę napisać co się dzieje, a trochę się dzieje... niestety w kółko to samo. Raz, drugi, czytamy z ciekawością, a potem na zasadzie ble ble ble. Autor stara się dokładać wydarzeń, momentami niby śmiesznych nawiązań politycznych oraz 'autobiograficznych'. Niestety, to w pewnym momencie przestaje działać. Jako czytelnik chciałam czegoś więcej, urozmaicenia fabuły, czegoś coś co wyciągnęłoby mnie z tego 'w koło Macieju', które po xxx stronie zaczynało nudzić. Poza może dwoma akcjami, nic więcej nie dostałam.
Podsumowując, autor wykonaniem nie przekonał mnie do swojego pióra w wersji science fiction, chociaż pomysł był przedni.
Polecam fanom autora.