Bywa tak, że otwieramy książkę i zaczyna się...
Nie wiemy kiedy, nie wiemy jak, a jesteśmy już całkowicie pochłonięci czytaną historią. Towarzyszymy bohaterom w ich doli i niedoli. Płaczemy, śmiejemy się, wzdychamy. Pochłaniamy strona za stroną, nie patrząc na zegarek, przebywając w zupełnie innym świecie.
Po serii książkowych niepowodzeń, mniejszych i większych rozczarowań, stało się. Przepadłam. Śmiałam się i płakałam, przeżywałam razem z bohaterami "Nieba na własność" największą tragedię w ich życiu. Denerwowałam się, miałam nadzieję...
Jack jest oczkiem w głowie rodziców, źródłem ich szczęścia i rodzinnej
harmonii. Gdy ma trzy lata, zaczyna zachowywać się niepokojąco.
Pojawiają się problemy z utrzymaniem równowagi i mówieniem. Nieśmiałe
podejrzenia zmieniają się wkrótce w diagnozę – Jack ma złośliwy nowotwór
mózgu. Rozpoczyna się dramatyczna walka o życie dziecka. Zdesperowani i
wyczerpani rodzice powoli oddalają się od siebie i kłócą, zamiast
wspierać.
Wyjątkowa powieść o uczuciach wystawionych na próbę. Poruszający obraz
tego, jak bolesne doświadczenia najpierw doprowadzają do rozpaczy, a
potem dają nadzieję, by ponownie zrzucić w otchłań cierpienia. Jednak
nawet w najbardziej zdruzgotanym sercu może odrodzić się nadzieja.
Jill Santopolo (autorka "Światła, które utraciliśmy") napisała o książce "Niebo na własność": To wyjątkowa historia - pełna miłości, bólu, strachu i ... nadziei. Jej bohaterowie są nakreśleni z tak wielkim wyczuciem, że nie sposób nie poddać się emocjom, które wzbudza ta powieść.
Zgadzam się z każdym jej słowem. To nie nie jest lukrowana powieść o miłości i życiu z/w chorobie, to prawdziwa, realistyczna, sugestywna i właśnie przez to, tak przejmująca historia walki i nadziei.
Luke Allnut pisze tak, że cali żyjemy czytaną historią, nie sposób się od niej zdystansować. Powieść wciąga i wzbudza mnóstwo, często skrajnych emocji. Ogromnym walorem "Nieba na własność" jest przedstawienie przez autora bohaterów, przede wszystkim rodziców małego Jacka. Autentyczni, ludzcy, realni. Każdy z nich jest inny, każdy świetnie scharakteryzowany. Ich odmienne charaktery i motywy postępowania dodają powieści kolorytu i autentyczności. Luke Allnut powoli i stopniowo wprowadza nas w sam środek akcji, zaczynając od przedstawienia Anny i Roba, ich historii poznania, założenia rodziny, przedstawienia domów rodzinnych. Uczestniczymy więc w ich życiu studenckim, poznajemy pasje i zainteresowania, widzimy powolną wspinaczkę po szczeblach dorosłości. Uczestniczymy w zmaganiach i staraniach o dziecko. Czujemy miłość między tymi dwojga, momentami trudną i wymagającą ogromu cierpliwości, ale prawdziwą, z której rodzi się Jack. Luke Allnut przeplata teraźniejszość z przeszłością, dzięki czemu nie nudzimy się ani przez moment.
Ciekawym i dawno przeze mnie nie widzianym 'zabiegiem' jest uczynienie głównym bohaterem i zarazem narratorem powieści, mężczyzny. Rob to człowiek - pasja. Wierzy w swoje 'wynalazki', nie daje sobie podciąć skrzydeł i mimo, iż długi czas pozostaje bez pracy, na utrzymaniu Anny w końcu spełnia swoje marzenia. Zdobywa sporo pieniędzy i może pracować z domu, sprawując jednocześnie opiekę nad synkiem Jackiem. To on jest tutaj pełnoetatowym rodzicem. To on widzi i doświadcza wszystkiego, co się z tym wiąże, jako pierwszy. To jego emocje wezmą górę gdy przyjdzie do kulminacyjnego momentu w walce o życie... Jack jest chłopczykiem, którego autor opisał tak, że nawet teraz, gdy minęło już trochę czasu odkąd skończyłam czytać powieść, kręci mi się łezka w oku na jego wspomnienie. Mały, dzielny chłopczyk, który musi zmierzyć się z czymś, co dzieciom nigdy nie powinno się trafić. Dzielność tego małego człowieka, dramat, który przeżywają jego rodzice są autentyczne, dlatego tak boleśnie i my je odczuwamy.
Taksówkarz przywiózł nas pod szpital z poważna miną. Wyciągnąłem dwudziestkę, żeby mu zapłacić, ale pokręcił głową.
-Biorę to na siebie, stary - powiedział, a ja dostrzegłem łzy w jego oczach.
Czasami doświadczamy miłości w najbardziej nieoczekiwanych chwilach. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak łatwo mogą kogoś rozczulić
"Niebo na własność" pokazuje nie tylko walkę, i to na dwa różne sposoby, nie tylko wpływ choroby na życie, funkcjonowanie i wzajemne relacje kiedyś tak bliskich sobie osób, ale też to, jak naiwni stają się ludzie, stanąwszy w obliczu dramatycznej sytuacji, jak łatwo ich wykorzystać i zmanipulować.
Kiedy przeczytacie książkę będziecie się zastanawiać, kto miał rację, czy w ogóle można mówić, że ktoś miał, a ktoś nie? Czy w tak dramatycznej sytuacji można, a może trzeba chwytać się każdej możliwości ratunku? A może lepiej odpuścić i celebrować chwile? Autor stawia przed czytelnikiem mnóstwo takich pytań, pokazuje nam rozkład rodziny, która przecież nigdy nie przestała się kochać. Pokazuje nam mądrość dziecka i bezsilność rodziców.
Jeżeli poruszają Wasze serca takie książki jak
"Apteka marzeń" Nataszy Sochy to "Niebie na własność" emocjonalnie Was zmiażdży.
Podsumowanie: Choroby i nieszczęścia, które dotykają dzieci łatwo przekuć na dramat, który ma jedynie wycisnąć łzy z oczu czytelnika. Z "Niebem na własność" jest inaczej. To nie jest tani melodramat. To nie jest historia, która ma jedynie wzruszać. To jest historia prawdziwa. To są prawdziwe emocje. To jest życie.
Ocena: 8/10