grudnia 28, 2022

Tysiąc pocałunków- Tillie Cole

Tysiąc pocałunków- Tillie Cole

Wyobraź sobie, że otrzymujesz tysiąc małych karteczek i masz wypełnić je najpiękniejszymi momentami swojego życia…

Bestseller USA Today!

Jeden pocałunek trwa chwilę. Tysiąc pocałunków może wypełnić całe życie.
Chłopak i dziewczyna. Wielka miłość, która miała przetrwać na zawsze. A przynajmniej tak zakładali.

Kiedy Rune wraca z rodzinnej Norwegii do sennego miasteczka Blossom Grove w stanie Georgia, gdzie jako dziecko przyjaźnił się z Poppy, myśli tylko o jednym. Dlaczego dziewczyna, która była drugą połową jego duszy i przysięgała czekać na jego powrót, odcięła się od niego bez słowa wyjaśnienia?
Serce Rune’a zostało złamane, gdy Poppy przestała się do niego odzywać.
Jednak gdy odkryje prawdę, jego serce rozpadnie się na nowo.
Ten słoiczek jest dla ciebie, byś wypełniła go pocałunkami. Chowaj w nim te naprawdę wyjątkowe. Te, które będziesz chciała pamiętać.


Jakże to było nudne, wydumane i na wskroś amerykańskie.

Wyobraźcie sobie historię młodych ludzi, którzy się kochają, zmuszeni są się rozstać... a potem wracamy do początku historii, i znowu od nowa się kochają. Wątków pobocznych brak, ciekawych bohaterów brak, emocje przerysowane, nieprawdziwe, nie przekazywane czytelnikowi, fabuła nie wciąga. 

"Tysiąc pocałunków" opiera się na starym i sprawdzonym połączeniu  miłości i śmierci, ale to nie jest "Love story", ani "Jesienna miłość". To tania podróbka, aspirująca do czegoś większego, a może po prostu adresowana do duuużo młodszego czytelnika, którego nie dopadła jeszcze proza życia i ma w sobie pokłady nieskażonej wizji miłości dwojga ludzi? Nie wiem. Dla mnie była -> patrz pierwsze zdanie ;)

Tytułowe tysiąc pocałunków to dosłownie tysiąc pocałunków, które babcia Poppy każe jej zbierać, przekazując na łożu śmierci słoik z tysiącem pustych karteczek, na których ma zapisać, kiedy, gdzie i z kim przeżyła piękny pocałunek. Oczywiście zadanie będzie proste bo Poppy od najmłodszych lat ma przyjaciela, Rune'a. Piękna dziecięca, a potem młodzieńcza miłość zostaje przerwana przez wyjazd rodziny Rune'a. Kontakt między dwojgiem urywa się... bla bla bla bla bla bla i tak brniemy przez opisy miłości, wyznań, tragedii, licząc na to, że ta, jakby nie było, smutna historia wywoła łezkę, albo chociaż wzruszenie, drgnienie serca, cokolwiek? U mnie nic nie drgnęło, a czytanie wynurzeń bohaterów, ich skupienie tylko i wyłącznie na sobie irytowało. Nie czułam tej miłości, a więc jej tragedia nie wywołała we mnie żadnych emocji. Ot, młodzieżówka, jedna z gorszych jakie czytałam, z papierowymi bohaterami. 

Oczywiście, weźcie poprawkę, że moje serce może być już odarte z wszelkiego romantyzmu, stare i zgorzkniałe, ale zapewniam, że lubię wzruszające historie, jakby to nie zabrzmiało, lubię powieściowe melodramaty, ale w wykonaniu Tillie Cole mnie nie przekonało. Brakowało fabuły, ciekawych bohaterów, odskoczni od ciągłego miłowania się głównych bohaterów. Było nudno. Było mdło, nie polecam.

grudnia 23, 2022

Zło kryje się w mroku - Charlie Donlea

Zło kryje się w mroku - Charlie Donlea
Prawdę łatwo przeoczyć, nawet gdy mamy ją tuż przed sobą.

Rory Moore, rekonstruktorka sądowa, rzuca światło na nierozwiązane sprawy zabójstw sprzed lat, łącząc szczegóły z miejsca zbrodni, które przeoczyli inni śledczy. Sprawca o pseudonimie Złodziej nie pozostawił po sobie ciał ani żadnych wskazówek – do czasu, gdy policja otrzymała przesyłkę od tajemniczej Angeli Mitchell. Ale kobieta zniknęła, zanim zdołano ją przesłuchać.
Czterdzieści lat później seryjny morderca ma zostać zwolniony warunkowo. Rory zaczyna rekonstruować ostatnie dni życia Angeli. Łącząc przeszłość z teraźniejszością, Rory odkrywa mroczną prawdę. Okazuje się, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje na pierwszy rzut oka. Nawet Rory nie jest na nią przygotowana…


Nie był to najlepszy thriller jaki w życiu czytałam, ale był na tyle wciagający, że na pewno będę go polecała.

Dużym atutem powieści jest główna bohaterka, Roory Moore - rekonstruktorka sądowa, postać bardzo dobrze nakreślona, charakterystyczna i zapamiętywalna. Nie jest powiedziane na co cierpi, czy co dolega kobiecie, ale możemy się domyślać, że jest to jakaś postać autyzmu. 

Historia opisywana w powieści toczy się od wielu wielu lat. Bieżące wydarzenia konfrotnujemy z wydarzeniami z przeszłości. W teraźniejszości, jesteśmy świadkami przygotowań do wypuszczenia z więzenia mężcyzny podejrzewanego o seryjne zabójstwa kobiet. To właśnie Rory Moore, 'w spadku' po zmarłym ojcu ma tej sprawy dopilnować. Tutaj rodzą się pytania, dlaczego tata zajmował się w zasadzie głównie tą sprawą? Kim była i co się stało z kobietą, dzięki albo raczej przez którą trafił do więzenia? A to i tak jeszcze nie wszystkie pytania jakie rodza się na kartach tej powieści....

"Zło kryje się w mroku" to bardzo dobry thriller, który prowadzi nas po nitce do kłębka. Kolejne wydarzenia rodzą kolejne pytania, dając bardzo mało odpowiedzi. Od książki trudno się oderwać. Na szczęście autorka nie tylko potrafi kluczyć między meandrami i zawiłościami opowiadanej historii, ale także logicznie wszystko uzasadniać. Ciekawi bohaterowie, bardzo dobrze opisani, niezwykle interesujące powiązania, które dają do myślenia, i których możemy się domyślać, ale i tak pozostaje cała gama pytań, na które pragniemy uzyskać odpowiedź. 
POLECAM.

grudnia 19, 2022

Zagubiony anioł - Magdalena Kordel

Zagubiony anioł - Magdalena Kordel
Nie jest samotny ten, kto ma kogoś do kochania.

Rok temu Michalina odważyła się wypowiedzieć skryte życzenia, a dziś aż trudno jej uwierzyć we własne szczęście. Mała Klara, zakochany po uszy Konstanty i troskliwa Nela każdego dnia przypominają jej o tym, jak wielką moc mają anioły. Pierwsze święta w ich nowym domu będą dokładnie takie, jak zaplanowała – wypełnione zapachem mandarynek, melodią wspólnie śpiewanych kolęd i magią świętowania tych szczególnych dni w gronie najbliższych.

Jednak nie dla wszystkich grudzień jest czasem radosnych przygotowań. Haśka oddałaby wiele, aby zapewnić swojej córeczce ciepło i bezpieczeństwo. Ukrywając się z Tosią przed ludźmi, którym nigdy nie powinna ufać, czuje, że jest sama przeciwko światu. I że jak nigdy dotąd potrzebuje jakiegoś znaku. Czegoś, co dałoby jej choć cień nadziei na to, że ona i jej córeczka mają szansę na chleb, którego nie zabraknie, grube rękawiczki i rozgrzany piec. Na to, żeby kochać. Na zwyczajne życie. Bez fajerwerków. Ot, normalne, codzienne bycie razem.

Gdy Michalina po raz pierwszy spotyka zziębniętą i samotną dziewczynę z maleńkim dzieckiem, widzi w niej cząstkę siebie z przeszłości. Wraz z najbliższymi postanawia podarować jej to, co najcenniejsze – nadzieję na lepsze jutro. Jednak czy Haśka będzie gotowa zaufać aniołom, które los postawi na jej drodze?

Zagubiony anioł to pełna ciepła historia o tym, że cuda, te małe i te nieco większe, mogą nam się zdarzyć każdego dnia, a szczęściem warto się dzielić nie tylko od święta.


"Zagubiony anioł" to kontynuacja książki "Anioł do wynajęcia", jednakże jest tak napisana, że osoby, które nie czytały pierwszego tomu rozeznają się w fabule i bohaterach. Wiem, co mówię, bo sama, niestety, jej nie czytałam.

Wierzę w anioły, te boskie i te ludzkie. Dziś jednak, przy okazji najnowszej powieści Magdaleny Kordel, skupię się na tych ludzkich, tych, którzy dzięki swoim przejściom, doświadczeniu, rozumieją więcej. W "Zagubionym aniele" jest taki właśnie anioł, a nawet anioły. Tutaj historia zatacza koło, pokazując, że pomoc i wsparcie jest doceniane i przekazywane dalej.


Powieść Magdaleny Kordel jest przede wszystkim ciepła. Bije z niej empatia, troska o drugiego człowieka i zrozumienie, ale jest także okraszona humorem. Bohaterów mamy kilku. Każdy jest inny i przyciąga nas inną cechą swojej osobowości. Michalina to bohaterka znana z pierwszej części, obecnie szczęśliwa mężatka i spełniona mama. To ona znajduje dziewczynę, która przypomina jej wydarzenia sprzed roku, kiedy to sama potrzebowała pomocy. Jak skończy się sprawa niepokornej i ostrożnej Haśki, dowiecie się, sięgając po "Zagubionego anioła", ja tylko napiszę dlaczego warto to zrobić. Książka ma pozytywne przesłanie, w którym autorka pięknie udowadnia jak okazana dobroć powraca do kolejnego człowieka. Powieść jest cieplutka i kojąca, wprawia nas w ten specyficzny nastrój, który powoduje, że uśmiechamy się do siebie, a kocyk nie jest potrzebny bo czytana historia ogrzewa nas od środka. Na dodatek forma przekazu, styl autorki jest bardzo przyjemny w odbiorze. 

Historia zawarta w książce jest uniwersalna. Różnorodność bohaterów, w tym wiekowa czy Z przyjemnością przeczyta ją młodsze, jak i starsze pokolenie. 


Polecam każdemu kto chce się pozytywnie nastroić na święta, albo po prostu ogrzać od środka pozytywną historią :)

grudnia 08, 2022

Jeszcze jeden dzień - Kristin Harmel

Jeszcze jeden dzień - Kristin Harmel
Czy w obliczu śmierci można zrozumieć, jak żyć pełnią życia?

Wzruszająca historia przyjaźni Jill, pielęgniarki z oddziału dziecięcej onkologii, i małego Logana. Zapierająca dech w piersiach, radosna podróż przez światy miłości, przyjaźni i odkrywania, co jest najważniejsze.

Afirmacja życia zaklęta w piękną literacką formę, niezwykle ciepła opowieść o miłości z nutką magii.


Powieść "Jeszcze jeden dzień" była moim pierwszym spotkaniem z Kristin Harmel, czy udanym? Hmm... nie do końca.

Kiedy zaczęłam czytać odniosłam wrażenie, że autorka chwilę wcześniej skończyła czytać "Oskara i panią Różę" i w przypływie natchnienia zaczęła pisać swoją książkę. "Jeszcze jeden dzień" to powieść, w której magia miesza się z dramatem, kicz ze łzami, a bohaterowie wzbudzają zarówno współczucie jak i podziw. Czytanie o dzieciach nieuleczalnie chorych jest trudne. Często, nawet jak książka jest słaba to ronię łzę (czyt. ryczę jak bóbr). Bardzo trudno jest mi przejść obojętnie obok dziecięcego cierpienia. To chyba nawet nie jest możliwe. Autorka zrównoważyła dziecięcą tragedię - magią. Piękną magią, dającą nadzieję, że nic nie jest ostateczne. Niestety, jak to bywa z magią, jest i kicz - na szczęście, do strawienia. To co jednak bardziej mi przeszkadzało to powtórzenia, odtwarzamy ciągle jeden dzień, więc jak komuś działał na barwy "Dzień świstaka " to i ta książka będzie trudna do strawienia 😉


Książka Kristin Harmel jest cieniutka, dlatego nie będę się bardziej rozpisywała. Kto będzie chciał sięgnie i sam się przekona, czy było warto :)

Pięknego dnia!

grudnia 01, 2022

Szczęście jest bliżej niż myślisz - ks. Pawlukiewicz

Szczęście jest bliżej niż myślisz - ks. Pawlukiewicz

Wszyscy go szukamy. Nie wszyscy tam, gdzie trzeba.

Szczęście odmieniamy w ciągu swojego życia przez wszystkie przypadki. Szukamy go, dążymy do niego, życzymy go sobie nawzajem, czasami nawet go sobie zazdrościmy.

Ksiądz Piotr Pawlukiewicz każe nam spojrzeć na nie z zupełnie innej strony. W mocnych, trafiających prosto do serca, słowach zwraca uwagę na to, co w życiu najważniejsze, jak zwykle nie stroniąc od charakterystycznego dla siebie humoru.

Co decyduje o tym, czy czujemy się szczęśliwi? Czy pieniądze mogą jednak zapewnić nam szczęście? I dlaczego chrześcijanin nawet jeśli smutny, jest jednak radosny, choć ubogi jest bogaty?

Ks. Piotr Pawlukiewicz – Związany był z kościołem św. Anny w Warszawie, gdzie głosił legendarne już kazania dla studentów. Redaktor naczelny Radia Józef, współpracownik Radia Plus, w którym prowadził audycję Katechizm poręczny.


"Szczęście jest bliżej, niż myślisz" to kolejny zbiór, dających do myślenia kazań księdza Pawlukiewicza. Nie ukrywam, że bardzo lubię je czytać i do nich wracać. Nie oznacza to jednak, że wszystko przyjmuje bezrefleksyjnie, czy że ze wszystkimi się zgadzam - nie nie ;) Wiele stwierdzeń wzbudza mój sprzeciw. Z wieloma słowami bardzo trudno mi się zgodzić, ale wszystkie dokładnie czytam, i rozważam. Często też proste stwierdzenie staje się dla mnie takich obuchem, który prostuje moje ścieżki myślowe.

Ksiądz Pawlukiewicz miał taką piękną zdolność trafiania do zwykłych, prostych ludzi. Nie używał górnolotnych, pełnych patosu zdań. Jego siła tkwiła w prostocie, a właściwie cały czas tkwi, bo choć jego już z nami nie ma, to słowa pozostały. Każdy, naprawdę każdy może wziąć książkę z zapisem kazań księdza Piotra, przeczytać i po prostu zrozumieć, a czy się z tym zgodzi to oczywiście inna sprawa. Nie każdy ma zdolność trafiania do serc i głów ludzi. Niestety, wielu księży ma z tym problem. Ile razy byliście w kościele na mszy, na kazaniu ziewając z nudów, czekając tylko na błogosławieństwo i możliwość opuszczenia jego murów? Bardzo żałuję, że tak niewielu księży ma nie tylko pasję, ale także wiedzę i taką, zdawać by się mogło naturalną dla nich, chęć przybliżenia Boga i jego nauk, ale tak prosto i zrozumiale, bez wpadania w potoczystości. Ksiądz Pawlukiewicz to potrafił. Znalazłam w tej książce wiele niewymuszonej mądrości. 

Szczęście, o którym pisze ksiądz Piotr, jest związane z Bogiem i wiarą, co mam nadzieję nikogo nie zaskoczy, w końcu autorem jest ksiądz katolicki. I chociaż już na początku znalazłam kilka kwestii spornych, o których z wielką chęcią bym z księdzem podyskutowała, to jednak, patrząc na tekst całościowo przyznaję mu rację. Szczęście, o którym mówi ksiądz nie jest proste. Powinno być zwłaszcza dla katolika, ale jesteśmy tylko ludźmi. Myślę, że taka piękna wiara, taka prawdziwa bezgraniczna ufność w Boga byłaby sporym ułatwieniem, ale to jest rzecz, nad którą chyba wielu ludzi musi pracować, ja na pewno ;) 

Nie zrozumcie mnie źle - szczęście nie spłynie na nas tylko dlatego, że wierzymy i stawiamy Boga na pierwszym miejscu. 

Ks. Pawlukiewicz mówi: Każdy chrześcijanin powinien pracować tak, jak gdyby wszystko zależało od niego. A jednocześnie powinien pamiętać, że wszystko w istocie zależy od Boga, że to On jest źródłem szczęścia (s.21)

Teksty zawarte w "Szczęście jest bliżej niż myślisz" są bardzo dobrym punktem wyjścia do rozważań w okresie adwentu. Myślę, że warto poświęcić parę minut dziennie na przytaczane z Pisma Świętego słowa i ich rozważanie, wyjaśnienie, naprowadzenie nas, chrześcijan na drogę do szczęścia. Jest to również mądry prezent na święta Bożego Narodzenia dla bliskich nam osób.

POLECAM:

Copyright © Femina domi , Blogger