Po nieudanym małżeństwie Michał porzuca swoje życie w wielkomiejskiej cywilizacji, przenosi się na wieś i zaczyna budować malowniczy dom. Na swojej drodze spotyka tajemniczą, wyobcowaną kobietę. Choć mieszkańcy wioski nie pałają do niej sympatią, Michał postanawia się do niej zbliżyć. W jego życie wkrada się jeszcze jedna osoba: sześcioletnia, zamknięta w sobie dziewczynka.
Passa słabych książek trwa w najlepsze.
Po "Czarownicę" Anny Klejzerowicz sięgnęłam przede wszystkim z dużej ciekawości głównym bohaterem, Michałem. Nie często zdarza się, by głównym bohaterem książki, którą napisała kobieta był mężczyzna, a przynajmniej ja się z w książkach obyczajowych z tym nie spotykam. Nic więc dziwnego, że tak rzadkie zjawisko od razu wzbudziło moje zainteresowanie. Gdybym miała jednym słowem określić, jaka to była książka to bym powiedziała - męska. Krótkie, żołnierskie zdania, prawie że równoważniki, mało opisów, konkretne wydarzenia bez wdawania się w szczegóły. Taka to była książka. Dla mnie - zbyt oszczędna w formie.
Powieść zaczynamy od poznania Michała. Mieszczucha, który po rozwodzie całkowicie zmienia swoje życie i zamieszkuje na wsi. Podczas wstępnego rekonesansu okolicy poznaje tajemniczą kobietę, która w pewnym stopniu staje się motorem podjętych decyzji, a z którą zamienił raptem kilka zdań. Te krótkie spotkanie tak zamąciło mu w głowie, że cały czas o niej myśli i wypytuje o nią nie tylko przyjaciół, ale i nowych sąsiadów. Rudowłosa, tytułowa czarownica, która z czarami ma niewiele wspólnego to kobieta jeszcze mocniej niż Michał doświadczona przez los. Swoją historię opowiada jednak beznamiętnie. Autorka nie skupiała się na życiu emocjonalnym bohaterów, które jak wszystko w tej książce, było podane bardzo oszczędne. Niestety, gdyż wzbogacenie fabuły o coś więcej niż byle jakie refleksje Michała z pewnością zadziałałyby na korzyść powieści.
Jak możecie się domyśleć, dwójka bohaterów, Michał i Ada, szybko znajduje wspólny język i zaczyna tworzyć związek, w który wkrótce wkracza kolejna osoba. Mała dziewczynka.
Dopiero pojawienie się Małgosi wprowadza do fabuły ożywienie i odrobinę emocji. Dopiero od tego momentu czytanie sprawiało mi trochę więcej przyjemności i ciekawości. Wydłużające się opisy, rozwinięte wydarzenia sprawiły, że fabuła nabrała płynności. Brakowało mi jednak pogłębienia rysu bohaterów. Wszystko było zbyt powierzchowne.
"Czarownica" to czytadło. Szybkie, do połowy toporne, nie wywołujące większych emocji. Akurat, żeby poczytać w środkach komunikacji miejskiej.
Ocena: 5/10
Raczej nie planuję czytać tej książki.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie
OdpowiedzUsuńNie kojarzę tej książki i raczej po twojej mało zachęcającej recenzji, wątpię, że po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Raczej nie sięgnę :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW takim razie i ja podziękuję. Ale potencjał w sumie był. Fajny pomysł na książkę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Eh chyba trochę szkoda czasu na tę pozycję ;)
OdpowiedzUsuńA ja się nie zgodzę i uważam, że wato poświęcić jej czas.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze toporne, bo tytuł zachęca ;)
OdpowiedzUsuń