
Ocena: 9/10
Nie wiem, jak u Was, ale dla mnie czas letni to zmaganie z suchą skórą. Po zimnych miesiącach, być może ze starości🙈 moja skóra woła - NAWILŻAJ. Gdy kończy się zima sięgam więc po oliwkę, którą uwielbiam. Nakładana na jeszcze wilgotną skórę wspaniale nawilża. Skóra, wbrew pozorom, w ogóle się nie lepi. Oliwka szybko się wchłania, pozostawiając uczucie przyjemnego, miękkiego, ładnie pachnącego ciała. Gdy jednak przychodzi lato mam ochotę na mleczka, lub balsamy, których zapach delikatnie utrzymuje się na ciele dłuższy czas. Tutaj stawiam na kosmetyki pielęgnacyjne Avon, które mnie jak najbardziej satysfakcjonują zarówno działaniem, jak i ceną.
Ostatnio coraz częściej sięgam po balsamy, które mają swoje perfumowe odpowiedniki, jak np. balsam i perfum Attraction, o którym niedawno pisałam (perfumy Attraction), czy również przeze mnie lubiany Perceive. Można wtedy powiedzieć, że jestem wręcz otoczona swoim ulubionym zapachem;) Nie polecam tego codziennie, bo jednak możemy się nim znudzić ;)
Losy ludzkie, czasami najbardziej zaskakujące i dramatyczne, potrafią jednak mieć szczęśliwy finał, podobnie jak poplątane wstążki można rozplątać i ułożyć na swoim miejscu.
Dawno nie czytałam książki, w której tyle by się działo - tutaj, niestety, to nie jest zaleta.
Autorka włożyła w fabułę dużo, naprawdę dużo nieszczęść, nieszczęśliwych zdarzeń, problemów, trosk, przypadków. Miałam wrażenie, że każda strona przynosi kolejną 'bombę', co niestety szybko przestało robić wrażenie, a stało się groteskowe. Zastanawiałam się, co może przytrafić się bohaterom czego jeszcze autorka nie wykorzystała. Okazywało się, że w tej kwestii - naprawdę sporo - Katarzyna Janus potrafiła wymyślić.
Matylda, główna bohaterka książki jest psychologiem. W książce została przedstawiona jak osoba dająca sobą manipulować, wykorzystywać się i działać pod wpływem impulsu. W relacji z pewnym bohaterem była przedstawiona jak pensjonarka, a nie kobieta wykształcona, z bagażem doświadczeń, wiedzą itp. Absolutnie sprawdziło się w jej przypadku powiedzenie, że szewc bez butów chodzi. Niby psycholog, ale zupełnie nie potrafiący dojść ze sobą do ładu.
Ciekawszą i lepiej sportretowaną postacią była Natalia. Wywodząca się z patologicznej rodziny dziewczyna, co i rusz dostawała nie kamień, a głaz trosk i kłód rzucanych pod nogi. Zdecydowanie najbardziej doświadczona bohaterka. Chyba, że do postaci Magdy dodamy problemy jej faceta, wtedy się wyrównuje ;)
"Opowiedz mi swoją historię" to historia, strona po stronie zapisywana, przeróżnymi problemami. Spokojnie można by z nich stworzyć ze trzy, cztery, a nawet i pięć powieści. Bohaterowie to zlepek wad i zalet, bez rozwinięcia ich osobowości, motywów, głębszych opisów. Wszystko działo się na zasadzie: bach, bach, bach - koniec. Nie było nawet czasu, żeby kogoś polubić, czy się zirytować - chociaż, COFAM, postać Magdy wywoływała u mnie irytację ;)
Czy tego oczekiwałam? Nie. Czy historia mnie usatysfakcjonowała? Nie. Czy wywołała emocje? Głównie uśmiech... politowania, poczucie straconego czasu i refleksję, że niestety, co za dużo to niezdrowo. Książkę polecam tym, którzy lubią szybko przeczytać i jeszcze szybciej zapomnieć.
Kiedyś pora roku nie miała dla mnie znaczenia. Ulubiony perfum, czy woda toaletowa towarzyszyły mi wiosną, zimą, latem, aż do znudzenia bądź wykończenia buteleczki. Obecnie, być może na skutek starzenia;) nie każdy zapach pasuje mi w danej porze roku. Nagle ulubione perfumy, które towarzyszyły mi całą zimę, zaczęły przeszkadzać, ciążyć, i odwrotnie - letnie owocowe zapachy, zimą przestały mi odpowiadać.
Kiedyś już pisałam, że najbardziej lubię zapachy z Avonu. Od lat jestem im wierna, gdyż zarówno cenowo, jak i trwałością, bardzo mi odpowiadają. Wybór jest bardzo duży, a pachnące strony w katalogu wiernie oddają ich rzeczywisty zapach, więc przed kupnem nowego mogę sobie go sprawdzić.
Tak jak pisałam na początku, od pewnego czasu nie każdy zapach odpowiada mi w każdą porę roku, ba! Czasem wybór zapachu uzależniam id pogody ;) Obecnie stawiam na lekkie zapachy z nutą owocu bądź delikatnie 'kremowe'. Od początku wiosny, a właściwie tych cieplejszych dnia, najbardziej pasują mi:
AVON ATTRACTION
AVON PUR BLANCA HARMONY
W dzisiejszych czasach uśmiech jest na wagę złota. Rosnąca inflacja, ceny, które przyprawiają o zawał serca, praca, która nie dla wszystkich jest przyjemnością. Natłok obowiązków i powinności potrafi przyćmić radości dnia codziennego. Nic więc dziwnego, że większość ludzi wracając do domu ma ochotę na herbatę i fotel, czyli po prostu chwilę spokoju i relaksu. Kasia Keller w swojej najnowszej, komediowej odsłonie, dodaje do tego nie szczyptę, a całą garść dobrego humoru, dzięki któremu wieczór po ciężkim dniu jest już tylko przyjemnością.
"Bestseller" to komedia obyczajowa, do której podchodziłam trochę jak pies do jeża. Miałam już do czynienia z tym gatunkiem i różnie nam się układały relacje. Często książka zawierały gagi i dowcipy, ale mnie one bardziej niesmaczyły niż rozśmieszały. W przypadku "Bestsellera" było inaczej. Humor Kasi Keller znałam z książek dla dzieci i bardzo mi odpowiadał, więc z wahaniem, ale zabrałam się za czytanie. Na kartach książki poznałam Hanię, młodą, niespełnioną pisarkę, która w odziedziczonym po babci domku próbuje napisać bestseller. Próbuje to najlepsze określenie, bo jej plany często psuje sąsiadka, pani Czesia. Zwariowana, starsza kobieta, której celem jest wyswatanie Hani z jej wnukiem oraz pomoc - niekoniecznie mile widziana przez młodą kobietę. Pani Czesia to osoba specyficzna, nadająca kolorytu całej powieści. Jej pomieszane powiedzonka naprawdę mnie bawiły, a sposób bycia, choć irytujący wywoływał mój uśmiech.
Przeskakująca przez płot pani Czesia to nie jedyna bohaterka powieści "Bestseller". Przeciwwagą dla szaleństwa starszej pani był spokój i opanowanie Hani. Bardzo mi się podobało, iż wariactwo nie pokonało fabuły, a było jego ubarwieniem. Kasia Keller znalazła miejsce w swojej powieści także na miłość i to zarówno w wydaniu statecznym, jak i szalonym.
Muszę zaznaczyć, iż "Bestseller" to nie jest powieść, opierająca się tylko na gagach. Mamy tutaj także dobrze zarysowaną krótką historię życia młodej pisarki. Co istotne, oprócz dowcipu mamy także morał - podążaj za marzeniami i nigdy się nie poddawaj. Życie pisze różne scenariusze i czasem to, co wydaje się klapą, przeszkodą okazuje się naszym stopniem do sukcesu.
Fabuła, rodzaj humoru oraz bohaterowie sprawiają, że książkę Kasi Keller mogę polecić zarówno młodszym, jak i starszym czytelnikom. Spodoba się Wam, Waszym mamom oraz babciom. Dzięki pobytowi w Zadubiu, z wszędobylską sąsiadką Czesią, choć na chwilę zapomnicie o problemach dnia codziennego i po prostu się pośmiejecie. Dla mnie "Bestseller" stanowił czystą, przyjemną rozrywkę i jako taką serdecznie Wam ją polecam.
Końcem zeszłego roku postanowiłam sobie, iż w 2022 roku znajdę w końcu czas na klasykę. Cóż, mamy kwiecień, a u mnie zagościła tylko "Trędowata". I tak między nami mówiąc, gdyby nie powrót do klasyki Wydawnictwa Replika pewnie długo nic nowego by się nie pojawiło. Ale jak to mówią z okazji trzeba korzystać ;) Tym oto sposobem w moje ręce trafiła powieść "Tessa d'Urberville", której autorem jest Thomas Hardy, naturalista i fatalista.
"Tessa d'Urberville" to historia młodej kobiety epoki wiktoriańskiej. Już samo to podpowiada nam, iż historia będzie smutna, niesprawiedliwa i ... tragiczna. Nie będę opisywała fabuły, wszystko jest zawarte w opisie powyżej, odniosę się od razu do pióra autora, które nie zawodzi. To co lubię najbardziej w tych starych powieściach to ten niesamowity klimat, którzy autorzy tak umiejętnie potrafili zamienić na słowa. To także opisy, które nie nudzą; są nieodłącznym elementem rozwijanej historii, pięknym ich dopełnieniem.
Sama historia to obraz ludzkiej hipokryzji. Inne lata, inne czasy, a zakłamanie, podwójna moralność wciąż takie same. Tessa wzbudziła moje współczucie, czytając było mi jej po ludzku żal. Wykorzystana przez rodzinę, mężczyznę, z tragedią, która dotknęła ją nim tak naprawdę dorosła. Nie dziwię się, że premiera książki wzbudziła kontrowersje. Ludzie dostali między oczy swój obraz, musieli zmierzyć się ze swoją hipokryzją, podwójnymi standardami... Nie wiem, czy ta książka zmieniła ludzką mentalność, mam nadzieję, że tak. Dziś możemy cieszyć się słowem pozostawionym przez autora i historią, która wzrusza, ale też wzbudza gniew. To nie jest powieść dla osób lubiących romantyczne opowieści, tutaj mamy do czynienia z brutalnym realizmem. Nie ma rycerza na białym koniu, mężczyźni nie są tu godni uwagi, żadne tak naprawdę nie zasłużył na miano 'prawdziwego mężczyzny'. Smutna historia, dająca do myślenia.
POLECAM!
Wracając jeszcze do lat 90 to przygotowuję wpis sentymentalny dotyczący seriali tamtego okresu. Nie sądziłam, że było ich aż tyle ;) Pamiętacie? Oglądaliście?