Tajemnica Askiru to jedyna obecnie czytana przeze mnie seria. Sięgając po pierwszy tom nie spodziewałam się, że autor tak bardzo wciągnie mnie w swój fantastyczny świat. Prawie rok(!) czekałam na kolejny tom, aby dowiedzieć się jak potoczą się losy Havalda, Leandry, Zokory i pozostałych. Kiedy książka trafiła do mych rąk wszystko inne poszło w niepamięć. Zaczęłam czytać ... i było ciężko. Wiele faktów zapomniałam i chociaż książka zaczyna się od strony przypominającej zarys historii wcześniejszych wydarzeń, miałam problem z wciągnięciem się w akcję.
Wojownik Havald, półelfka Leandra i ich towarzysze szukają sposobu, by z
egzotycznego Gasalabadu dostać się do legendarnej metropolii Askiru,
gdzie mają nadzieję uzyskać pomoc dla swej pogrążonej w wojnie z
wszechmocnym imperium Thalaku ojczyzny. Lecz macki imperium sięgają aż
do pustynnego Złotego Miasta. Władca Thalaku Kolaron za pomocą intryg,
mrocznej magii nekromantów i wyszkolonych zabójców zwanych nocnymi
jastrzębiami usiłuje zatrzymać drużynę w Gasalabadzie. Havald i jego
kompani nie wiedzą już, kto jest ich sprzymierzeńcem, a kto wrogiem.
Śmierć czai się wszędzie...
Z "Władcą marionetek" lekko nie było, początek był bardzo trudny i niewdzięczny. Akcja powolna, ulubieni bohaterzy 'zniknęli', fabuła za nic nie chciała wciągnąć. Być może to zbyt długi okres oczekiwania na książkę, być może na nie najlepszy odbiór miał wpływ okres, w którym przyszło mi ją czytać - w każdym razie połowa powieści była dla mnie nudna. Mozolnie brnęłam strona po stronie, nie potrafiąc wciągnąć się w akcję. Większość spraw i problemów bohaterów kręciła się wokół Gasalabadu, jego emiry oraz jej siostry i była bezpośrednią kontynuacją wcześniejszego tomu. Dopiero gdzieś w połowie książki fabuła nabrała tempa i akcja mocno ruszyła do przodu. Tu już nie było czasu na nudę.
Ponownie pierwsze skrzypce w powieści grał Havald, który jest nie tylko bohaterem w powieści, ale może również stanowić przykład honorowego, oddanego przyjaciela dla realnych odbiorców. To co przykuwa uwagę w serii Tajemnica Askiru to więzi jakie łączą bohaterów, z których każde pochodzi z innego świata, ma inne doświadczenia, a jednak pomimo różnic potrafią współdziałać i nawzajem na sobie polegać. Wzajemny szacunek, przyjaźń, przywiązanie, które powoduje, że gotowi są postawić na szali własne życie to wartości, których doświadczycie na łamach czwartego tomu serii Richarda Schwartza.
Havald, który ponownie staje się niejako osią powieści to bohater wyidealizowany. Wzbudza poważanie, szacunek, bezinteresownie niesie pomoc, nie ulega pokusom, bohater - ideał. Czy to źle? Nie. Autor, na szczęście, poprzez humorystyczne sytuacje urealnia i sprowadza Havalda na ziemię. Humor zawarty w każdej z powieści Schwartza to jeden z mocniejszych punktów serii. Ukryty w postaciach, wynikający ze zdarzeń jest barwnym dodatkiem, który świetnie ubarwia przygody bohaterów. Nie raz nie dwa uśmiechniecie się, czy parskniecie śmiechem.
Niestety, tak jak w poprzednim tomie muszę ponarzekać na brak ulubionych bohaterów. We "Władcy marionetek" Richard Schwartz dopuścił do głosu, oprócz wspomnianego Havalda, Natalyię, Leandrę oraz Serafine. Pojawił się także wątek miłosny - niespełniony, tragicznie zakończony, choć jakbyśmy spojrzeli głębiej to dla tego bohatera/ki, (nie pisze wprost co by nie spoilerować;)), był to koniec spokojny, wymarzony(?), można by rzec oczyszczający. Pojawił się także dość istotny wątek skrytobójców oraz elfów. Także, jak widzicie jeżeli przemęczymy początek, który dla Was przecież może być przecież interesujący, to dalsza część książki naprawdę wciągnie Was w swoje fantastyczne władanie. Zarówno w poprzednich, jak i w tym tomie autor nie stracił swojej umiejętności, czy wręcz magii nakreślania tła. Książki Schwartza czyta się z przyjemnością nie tylko dla opisywanych przygód, wspaniale wykreowanych, tak różnych bohaterów, ale także dla wspaniałej umiejętności władania piórem. Richard Schwart żyje powieścią. Będąc w Gasalabadzie nie tylko jesteśmy towarzyszami przygód i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Poznajemy także kulturę, czy politykę. Zostajemy przeniesieni do świata, który naprawdę dobrze poznajemy, który został stworzony tak sugestywnie, że należą się za to autorowi słowa uznania, CHOCIAŻ, tym razem zdarzyły się dla mnie momenty dłużące i rozwlekające fabułę.
Podsumowanie: Kolejny tom serii Tajemnic Askiru jest lepszy od poprzedniego tomu, ale mam nadzieję, że dużo słabszy od kolejnego. Czekam na tom 5, a Wam szczerze polecam całą serię.
Ocena: W skali szkolnej do celującej 6, byłoby to 4 (dobry), więc w mojej do 10 będzie to +6/7-