maja 24, 2020
Zapomnij, że istniałem - Beata Majewska
Zapraszam Was na opinię o książce, która dostarczyła mi miłych chwil. Czytało mi się ją z przyjemnością i zaciekawieniem.
Czy da się uciec przed przeszłością? Czy można zapomnieć o koszmarze, o bólu i paraliżującej tęsknocie?
Rafał Snarski, były bokser i gangster, człowiek mający za sobą najgorszą z możliwych strat, ukrywa się na końcu świata, by tam odnaleźć równowagę, bo o szczęściu już dawno przestał marzyć. Lecz przeznaczenie tak łatwo nie odpuszcza, a w mroku nadal czai się zło. Czy uda mu się przetrwać i jaką rolę odegra Luiza? Młoda piękność wkroczy w życie Snarskiego, stukając szpileczkami i z plikiem urzędowych dokumentów pod pachą. Z czasem okaże się, że dziewczyna potrafi niejednym Snarskiego zaskoczyć. Na przykład umiejętnością prowadzenia pasieki. Tych dwoje to jak ogień i jeszcze więcej ognia.
„Zapomnij, że istniałem” – kto usłyszy te słowa i czyje serce pęknie kolejny raz?
Pióro Beaty Majewskiej nie było mi znane. Chociaż mam na półce dwie książki autorki to "Zapomnij, że istniałem" jest pierwszą, którą przeczytałam. Jak sama okładka oraz opis sugerują mamy do czynienia z romansem. Od razu uspokajam: jeżeli ktoś martwi się, że sceny erotyczne wypalą mu gałki oczne - spokojnie, jest ich tu jak na lekarstwo. Beata Majewska stworzyła historię trudną do uwierzenia (a może jednak nie?). Fabuła i wydarzenia - w pewnym momencie stają się dla nas odległe, chociaż przecież się zdarzają, jednakże postacie jakie wykreowała są nam bardzo bliskie.
Praktycznie cała akcja toczy się w małym polskim miasteczku Milikowo. Wszyscy wszystkich znają, plotkują, specyficzne osobniki wystają pod monopolowym. Miasteczko jakich w Polsce jest tysiące. Sołtysem jest tutaj główna bohaterka powieści - Luiza Mleczko - najmłodsza pani sołtys w kraju. Elegancka, pomocna, zadbana, a z drugiej strony rozkapryszona i rozpieszczona córka, która dzięki rodzicom może pozwolić sobie na funkcję, za którą nie pobiera żadnego wynagrodzenia. Mnie ta postać bardzo się podobała. Autorka stworzyła bardzo prawdziwy obraz jedynaczki, która w swoim życiu nic nie musiała robić. Majętni rodzice wyręczali ją we wszystkim. I chociaż matka widzi, że jej córka stała się obrośniętą w piórka próżniaczką nie zamierza z tym walczyć, wyznaczać granic, a czeka aż ta odejdzie, zamieszkując po ślubie z mężem. Ewolucja Luizy od dziewczynki z bardzo dobrym sercem dla ludzi, pomocnej i cenionej, ale w rozpieszczonej skorupie do kobiety, która zaczyna rozumieć i zmieniać swoje zachowanie, przede wszystkim względem rodziców, mnie przekonała. Przekonująco wypada również obraz rodziców; ojciec - rolnik, matka - pani domu. Patriarchalne role, które powstały za obopólną zgodą, i w których oboje się dobrze czują.
Ciekawym bohaterem, którego polubiłam od pierwszej sceny z panią sołtys jest Rafał Snarski. Tajemniczy mężczyzna, lubiący paradować bez koszulki. Spotkania tej dwójki bohaterów, ich słowne potyczki, sprowadzanie Luizy na ziemię przez Rafała i godne odzywki na zaczepki pani sołtys skutecznie ubarwiały mi czas. Autorka nie poprzestała jednak na ukazaniu mentalności małego miasteczka i jego mieszkańców, ani na rozwijaniu znajomości pary głównych bohaterów, która do łatwych z pewnością nie należała. Beata Majewska w pewnym momencie zaczęła odkrywać przed czytelnikami tajemnice Rafała, którego w Milikowie dopadła przeszłość. I tu zaczęła się bardziej sensacyjna część powieści, odleglejsza dla czytelnika, ale ciekawa - i niezwykle frapująco zakończona.
"Zapomnij, że istniałem" to powieść, która stanowi świetną, wciągającą, niezobowiązującą rozrywkę. Ukazuje pewne przywary, trudne relacje, dziwne związki. To także ciekawe połączenie romansu z sensacją. A przy tym wszystkim niesztampowa dzięki oryginalnym, a jednak ludzkim bohaterom. Historia udowadnia, że nikogo nie można oceniać po pozorach.
Polecam - dobrze się przy niej bawiłam.
Ocena: 7/10