Święta rozgrzeją nawet najbardziej skute lodem serca
Gdy w pewien zimny, grudniowy dzień Arkadiusz odbiera telefon od dawnego
znajomego, nie kryje zdziwienia. Nie rozmawiali przecież od
czterdziestu lat… Zgadza się jednak na spotkanie. Wśród zapachu
goździków i pomarańczy, w warszawskiej restauracji Prowansja rozmawiają o
winnicy w Alzacji, którą odziedziczył przyjaciel Arkadiusza. Tymczasem
trwają przygotowania do wigilii. Jak co roku u Arkadiusza spotykają się
najważniejsi dla niego ludzie – rodzina, była żona, dzieci i
przyjaciele. Bo przecież te wyjątkowe dni zawsze chcemy dzielić z
najbliższymi.
Do sięgnięcia właśnie po tę książkę i wybrania jej ze stosika pozostałych powieści świątecznych przekonała mnie okładka. Uznając ją za najładniejszą rozpoczęłam czytanie i ... trochę się zdziwiłam. Książka nie jest historią stricte świąteczną. Powiedziałabym wręcz, że święta nie przeszkadzają przedstawianej przez Agnieszkę Lis historii Arkadiusza, jego rodziny i najbliższych przyjaciół. Boże Narodzenie jest tu jedynie tłem, nie mającym wpływu na wydarzenia, które rozgrywają się na pierwszym planie.
Autorka na początku książki zrobiła dla swoich czytelników ściągę ze spisem wszystkich bohaterów, co w pewnym momencie bardzo ułatwiło mi rozeznanie, kto jest kim dla kogo. Dla porządku, wymienię tutaj osoby najważniejsze:
Arkadiusz - meloman, główny bohater, właściciel bardzo dobrze prosperującego sklepu z akcesoriami muzycznymi i płytami - przede wszystkim - winylowymi. Rozwodnik, żyjący w bardzo dobrych stosunkach z byłą żoną, ojciec dwójki dzieci, dziadek, który na pieniądze nie musi zważać, ma ich aż nadto. Jego przyjacielem jest Klemens, zapalony koneser wina, spadkobierca winnicy, współwłaściciel restauracji, szczęśliwy mąż, ojciec i dziadek, któremu pieniądze się skończyły, a nastały problemy.
Bohaterów łączy przyjaźń dość specyficzna. Spotykają się, piją razem wino, spędzają wspólnie święta i Sylwestra, ale nie rozmawiają o swoich problemach. Taka przyjaźń bez przyjaźni. Właściwie książka rozgrywa się jakby dwutorowo. Z jednej strony towarzyszymy Arkadiuszowi, poznajemy jego zwyczaje, zostajemy wciągnięci w melomańską manię - co mnie osobiście dość szybko zaczęło męczyć, a z drugiej poznajemy historię kłopotów Klemensa, o których wiedzieli obcy ludzie, a nie wiedział jego 'przyjaciel' Arkadiusz. Fabuła powieści prowadzona jest jednostajnie, bez porywów, bez zbędnych emocji, wszystko wyważone i zaplanowane. Jeżeli potrzebujecie wyciszenia to ta książka z pewnością Wam go dostarczy.
Agnieszka Lis stworzyła historię dla koneserów. Być może, gdybym sięgnęła po nią później, bliżej świąt, bardziej bym ją doceniła. Przeszkadzało mi ciągłe nawiązywanie do pasji Arkadiusza, jego wsłuchiwania się w muzykę klasyczną, bardzo dokładnie opisywaną przez autorkę. Nie zachwycała mnie dbałość o szczegóły muzyczne i winiarskie, bo było tego za dużo i powtarzało się za często, a tym samym, stało się nużące. Miałam wręcz wrażenie, że historia dotyczy pasji tej dwójki bohaterów, a nie ich samych. Brakowało mi większej dbałości o wydarzenia. Detale były opisane pięknie i szczegółowo, ale ogólny zarys fabuły był niejasny. Powieść przeczytałam, ale nie znalazłam w niej żadnego celu czy morału. Pojawił się dawny kolega starszych panów, wiedzący o kłopotach Klemensa. Pojawiał się i później, ale tak naprawdę nic z tego wynikało. Równie dobrze mogło go nie być. Dla mnie była to taka historia bez historii, w której główne role zagrały: wino i pokój odsłuchań.
"Zapach goździków" pokazuje życie wyższych sfer. Osób, które zapracowały na swój sukces, oddając się i rozwijając swoją pasję, pokazuje ich snobizm i sposób życia, który jest mi obcy. Najbardziej negatywnie odebrałam dzieci Klemensa, które brak płynności finansowej i bankructwo zauważyły stojąc u jego skraju. Rozpieszczone, o nic nie musieli dbać i o nic, oprócz siebie, nie musieli się troszczyć. Dla mnie smutny to był obraz.
Mimo tych wszystkich minusów podziwiam pióro autorki. Pięknie dobierane słowa, umiejętność opisywania muzyki i wina, dbałość o szczegóły. I mimo, iż sama historia mnie nie zachwyciła i za bardzo nie zainteresowała to doceniam sposób jej wykonania.
Podsumowanie: Historia starszych panów nie wciągnęła mnie. Pokazała wycinek życia dwójki bliskich, a jakże dalekich sobie osób. Dała wgląd w życie człowieka, dla którego najważniejsze w życiu są zasady. Okazało się, że nie jestem 'godna' tej historii, że wolę herbatę 'minutkę', którą mogę się oparzyć, oblać, dodać do niej cytryny, miodu, zamieszać łyżeczką, a nie wino z xxxx r., pite z namaszczeniem w towarzystwie wyszukanej muzyki klasycznej.
"Zapach goździków" pokazuje życie wyższych sfer. Osób, które zapracowały na swój sukces, oddając się i rozwijając swoją pasję, pokazuje ich snobizm i sposób życia, który jest mi obcy. Najbardziej negatywnie odebrałam dzieci Klemensa, które brak płynności finansowej i bankructwo zauważyły stojąc u jego skraju. Rozpieszczone, o nic nie musieli dbać i o nic, oprócz siebie, nie musieli się troszczyć. Dla mnie smutny to był obraz.
Mimo tych wszystkich minusów podziwiam pióro autorki. Pięknie dobierane słowa, umiejętność opisywania muzyki i wina, dbałość o szczegóły. I mimo, iż sama historia mnie nie zachwyciła i za bardzo nie zainteresowała to doceniam sposób jej wykonania.
Podsumowanie: Historia starszych panów nie wciągnęła mnie. Pokazała wycinek życia dwójki bliskich, a jakże dalekich sobie osób. Dała wgląd w życie człowieka, dla którego najważniejsze w życiu są zasady. Okazało się, że nie jestem 'godna' tej historii, że wolę herbatę 'minutkę', którą mogę się oparzyć, oblać, dodać do niej cytryny, miodu, zamieszać łyżeczką, a nie wino z xxxx r., pite z namaszczeniem w towarzystwie wyszukanej muzyki klasycznej.
Skoro ciebie nie wciągnęła, to ja podziękuję. 😊
OdpowiedzUsuńNiestety, fabuła opiera się przede wszystkim na odczuciach Arkadiusza, i dla mnie było to nużące ☹️
UsuńTe historie świąteczne zapowiadają się super, aczkolwiek jak widać jakość jest różna.
OdpowiedzUsuńZapewne i ta znajdzie swoich koneserów ☺️
UsuńZaczynam nabierać ochoty na świąteczne książki. Bardzo lubię prozę Agnieszki Lis.
OdpowiedzUsuńJa nie miałam z nią dużej styczności, ale pewnie kiedyś nadrobię ☺️
UsuńMyślę,że skoro Ciebie nie wciągnęła, to nie będę sobie nią głowy zawracać zwłaszcza, że w tym roku mamy natłok powieści świątecznych do wyborów.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
I chyba z roku na rok coraz większy ☺️
UsuńOkładka i tytuł zachęcające, ale książka zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńRozumiem 😉
UsuńPoczułam świąteczną atmosferę :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Tak jak pisałam, dla mnie, mało było atmosfery świątecznej w tej książce:)
UsuńA taki wdzięczny tytuł.. No szkoda, że nie wciągnęła :/
OdpowiedzUsuńNiestety, dla mnie było nudno :(
UsuńSzkoda, że książka Cię nie wciągnęła, ja jednak chciałabym dać jej szansę. Mi również okładka bardzo się podoba. ;)
OdpowiedzUsuńMoże Tobie przypadnie do gustu :)
UsuńPrzeczuwam, że teraz na blogach zrobi się świątecznie ;)
OdpowiedzUsuńSądzę, że Twoje przeczucie się spełni ;)
UsuńZdomonowanie powiesci przez pasje bohatera troche mnie zniecheca. Ja w książkach szukam emocji.
OdpowiedzUsuńJa nie poczułam żadnych:(
UsuńPlanowałam ją kupić. Może jednak się wstrzymam. Na początku ciągle pojawiają się recenzje pełne euforii. Ta przynajmniej jest taka normalna. I szczera.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńO tak, okładka jest bardzo przyciągająca. Szczególnie teraz - gdy grudzień blisko, a na dworze pada ;)
OdpowiedzUsuńOkładka jest piękna, bardzo mnie zauroczyła :)
UsuńMoże w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńO proszę, a okładka taka ładna. Jednak, chyba też się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńMnie do gustu nie przypadła, ale może Tobie by się spodobała :)
UsuńPlanowałam sięgnąć po tę książkę - takie klimaty w grudniu lubię najbardziej. Nie mówię nie, ale zastanowię się jeszcze :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pozostałe będą dla mnie ciekawsze i bardziej klimatyczne.
Usuńnie moje klimaty czytelnicze:)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńNie jest to mój klimat, a skoro do tego nie wciąga to tym bardziej podziękuję
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/
Jeżeli lubisz poczytać o winach, czy popodglądać człowieka, który nie wychodzi poza ramy swoich zasad to mogłaby Ci się spodobać:)
UsuńUwielbiam świąteczne książki, ale po tą raczej nie sięgnę
OdpowiedzUsuńNie będę Cię przekonywała, że źle robisz. O moich odczuciach przeczytałaś, ale może Twoje byłyby inne :)
UsuńNiestety książki świąteczne to totalnie nie dla mnie :D
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA BLOGA
Rozumiem ;)
UsuńO kurczę, a wydawać by się mogło, że książki w klimacie świątecznym za każdym razem będą zachwycać. Jak widać sprawdza się tutaj powiedzenie "nie oceniaj książki po okładce". ;) Choć szczerze mówiąc ładne okładki mnie osobiście również bardzo przyciągają.
OdpowiedzUsuńOkładka cudna! Na prezent byłaby idealna, ale wydarzeń w niej malutko a większość niejasno pokończona. Ciężko mi ją polecać:(
UsuńZaskoczyłaś mnie. Była to książka, którą typowałam na tegoroczną świąteczną lekturę, wydawała się nie za słodka i nie nadmiernie infantylna. Ale widocznie coś nie do końca zagrało. Szkoda, ale wobec tego wybiorę inną... ;)
OdpowiedzUsuńMnie też zaskoczyła. Święta tu są głównie na okładce... Teraz czytam p. Szarańską, którą polecałaś ;)
UsuńUff, całe szczęście, że Ci się spodobała! ;)
UsuńPremiera była całkiem niedawno :)
OdpowiedzUsuńJak już zauważyłaś generalnie się z Tobą zgadzam :D Poza pasją Arkadiusza, która mnie się nawet podobała :)
OdpowiedzUsuńMnie też... na paru stronach;) Im dalej, im więcej tym bardziej mnie to nużyło
UsuńLubię twórczość pani Agnieszki i to jej książkę typowałam dla siebie spośród tegorocznych tytułów, ale chyba jeszcze poczekam na recenzje innych książek
OdpowiedzUsuń