kwietnia 26, 2017

"Pracownia dobrych myśli" Magdalena Witkiewicz

Mała przytulna pracownia, w której oknach zawsze stoją kwiaty, to miejsce pełne czarów. Można tam przymierzyć szczęście, przynajmniej tak brzmi jej slogan reklamowy. To tutaj, na ulicy Przytulnej 26, Pelagia, krawcowa, prowadziła przed wieloma laty pracownię krawiecką. Po jej śmierci to właśnie tu jej wnuk, Florian, postanowił otworzyć kwiaciarnię. Miejsce to dzieli z matką, Grażyną, ekscentryczną artystką. Otaczają ich przypadkowi ludzie, którzy z czasem stają się przyjaciółmi. Wielu z nich układa swoje życie na nowo.
Siła tkwiąca w rodzinie, babce, matce i wnuku jest bardzo duża. Każde z nich ma w sobie pierwiastek dobrych myśli, każde z nich ma piękną moc, by obdarowywać nimi innych. Pomimo tego, że Pelagia dawno temu odeszła, w przytulnej pracowni nadal zszywane są ludzkie losy. Tworzą wspaniały patchwork, nową całość, z pozornie niepasujących do siebie kawałków, tkanych nicią dobrych myśli.

To powieść o przyjaźni, miłości i o dobrej energii, dzięki której da się załatać każdą dziurę, każdy smutek, każdy poplątany los.


"Pracownia dobrych myśli" miała być cudownie odprężającą, lekko refleksyjną powieścią, niezwykle klimatyczną, która umiliłaby zimę tej wiosny. Takie miałam oczekiwania. Jedno spojrzenie na okładkę i nie mogłam jej nie wypożyczyć. Okładka naprawdę udana, wiele obiecująca i wprawiająca we wspaniały pełen oczekiwania nastrój. Można się naprawdę zapatrzeć :) Fabuła zaczęła się przyjemnie, strona po stronie było milo, ciekawie, powoli zapoznawałam się z bohaterami, chcąc zapamiętać koneksje między nimi. Treść nie należała do specjalnie wciągających, ale na tyle ciekawych, że codziennie parę stron przeczytałam. Niestety w pewnym momencie zaczęłam odnosić wrażenie, że autorka ciągnie tą historię na siłę, że jest jakiś finał, do którego została dopisana treść, więc brnęłam tak przez nią coraz bardziej znużona. Gdy w treści kolejny raz pojawiała się 'nalewka dla zdrowotności' odkładałam książkę. Zrobiło się po prostu nudno. Ciągle czułam, że historia jest pisana na siłę. Nie była zła, sama w sobie mogła być ciekawa, ale była napisana takim nużąco usypiającym stylem i powtórzeniami, które mnie denerwowały. Dobrnęłam jednak do końca przeczytawszy w powieści może i ważne prawdy życiowe, ale ujęte w sposób bardzo dosłowny i po prostu przesłodzony.

Pani Magdalena Witkiewicz zachwyciła mnie książką "Awaria małżeńska", która rozbawiała mnie do łez, brałam ją ze sobą do autobusu, łóżka, wanny i chichrałam się jak szalona, nie zwracając uwagi na otaczający świat. Była świetnie napisana chociaż pękała w szwach od damsko-męskich stereotypów. Moje oczekiwania wobec kolejnej powieści pisarki były więc duże. Nie liczyłam na to, że kolejna książka mnie tak zachwyci, czy rozbawi, ale że będzie równie ciekawie i wciągająco napisana. "Pracownia dobrych myśli" mnie w tym względzie rozczarowała. Nie wzruszyła, prawdziwie rozbawiła może w 3 momentach i ogólnie po prostu znużyła. Od połowy czytałam ją, czekając na koniec.

Najlepszy wątek w powieści dotyczył Pana Profesora kupującego kwiaty dla milczącej żony - świetny! Na uwagę zasługuje również pewne zdanie, które z pewnością zapamiętam, parafrazując: każdego dnia dostajemy za darmo dwadzieścia cztery godziny życia i tylko od nas zależy jak je wykorzystamy.

Podsumowując: dość banalnie ujęte prawdy życiowe zamknięte w pięknej okładce. Historia z niewykorzystanym potencjałem, do przeczytania w nudny dzień.
Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj na moim blogu. Będzie mi bardzo miło jeżeli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza i dodasz go do obserwowanych. Zostaw również adres swojego miejsca, z przyjemnością Cię odwiedzę.

Copyright © Femina domi , Blogger