maja 04, 2024

Miłość mojego życia - Rosie Walsh

Emma, znana biolożka morska, bardzo kocha męża Leo i córeczkę Ruby. Zrobiłaby dla nich wszystko. Ale niemal każde słowo, które im o sobie powiedziała, to kłamstwo. I być może nigdy nie wyszłoby to na jaw, gdyby nie praca Leo. Jest on autorem nekrologów. Kiedy Emma zapada na poważną chorobę, Leo radzi sobie ze stresem, robiąc to, na czym zna się najlepiej – badając życie żony i pisząc o nim. Krok po kroku zbliża się do strasznej prawdy: osoba, którą kocha, tak naprawdę nie istnieje. Nawet jej imię nie jest prawdziwe. Kim jest kobieta, którą od dziesięciu lat trzyma nocą w ramionach? Emma będzie musiała w jakiś sposób udowodnić Leo, że naprawdę jest tym, za kogo zawsze ją uważał. Najpierw jednak musi mu opowiedzieć o drugiej miłości swojego życia...

Kiedy zaczęłam czytać "Miłość mojego życia" odniosłam wrażenie, że mam do czynienia bardziej z powieścią obyczajową, dramatem niż thrillerem. Nie ukrywam, że pierwsze rozdziały były dla mnie za spokojne, nużyły mnie. Nie miałam ochoty czytać wynurzeń miłosnych faceta do swojej żony, chciałam zagadki - już teraz, zaraz! Jednak Rosie Walsh miała inny plan. Najpierw zaczęła wzbudzać współczucie względem kobiety, zmagającej się z nowotworem, jednocześnie pokazując jak bardzo ta kobieta jest kochana, wręcz uwielbiana przez swojego męża. W powieści w zasadzie nic się nie działo poza utwierdzaniem czytelnika, że mamy do czynienia z prawdziwą miłością. Dopiero kilkadziesiąt stron dalej fabuła nabiera rumieńców. Zaczynają się podchody, niedopowiedzenia, sekrety. Czytałam, wciągając się coraz bardziej i bardziej.

W powieści mamy do czynienia z dwoma narracjami. Jedna to perspektywa Emmy, a druga jej męża Leo. Pojawia się także perspektywa pewnej kobiety... Jeżeli czytając macie wrażenie, że znacie zakończenie tej historii - to się nie mylicie. To tylko wrażenie;) Gwarantuję, że Rosie Walsh Was zaskoczy i to nie raz. 

Autorka niezwykle umiejętnie wodzi czytelnika za nos, podrzuca mylne tropy, rzuca cienie na coraz to nowsze sprawy. Z fabuły wyłania się nie tylko powieść obyczajowa, nie tylko thriller psychologiczny, ale również, a może przede wszystkim dramat. 

Niech najlepszą rekomendacją do sięgnięcia po tę powieść będzie fakt, iż tak się zaczytałam, że nie zauważyłam, kiedy minęła północ, pierwsza w nocy, druga w nocy... Czytałam aż nie przeczytałam ostatniej strony i nie zamknęłam książki. O 2:40 w nocy było po wszystkim, a ja się zastanawiałam, czy to było dobre zakończenie. Niby bohaterowie byli papierowi, ale ja czułam pewien żal, wręcz smutek, że skończyło się tak, a nie inaczej. 

POLECAM.

17 komentarzy:

  1. Kurczę to dobrze jak książka wciąga na tyle, że jest nieodkładalna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już ta książka czeka na mnie na Legimi.

    OdpowiedzUsuń
  3. O, brzmi ciekawie. Zapisuję sobie tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Ja również, nie ma nic lepszego niż nieodkładalna książka :)

      Usuń
  5. skoro wciąga, to jak najbardziej jestem zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, mam nadzieję, że i Tobie przypadnie do gustu :)

      Usuń
  6. Ależ zachęcająco napisałaś o tym thrillerze.

    OdpowiedzUsuń
  7. I mnie tradycyjnie pozostaje zapisać tytuł. Pozdrawiam po owocnym dniu :-) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  8. Widzę tu całkiem dobrą ksiażkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwszych paru rozdziałach, jest naprawdę dobrze, bardzo dobrze :)

      Usuń
  9. Angelika Tekiela14 maja 2024 08:36

    Lubię książki z kilkoma różnymi wątkami, daje to z lekka intrygującą powieść.Na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń

Witaj na moim blogu. Będzie mi bardzo miło jeżeli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza i dodasz go do obserwowanych. Zostaw również adres swojego miejsca, z przyjemnością Cię odwiedzę.

Copyright © Femina domi , Blogger