CZY ZŁAMANE SERCE BĘDZIE JESZCZE POTRAFIŁO ZAUFAĆ?
Życie Maggie Walther nagle rozpada się na kawałki. Kłamstwo męża, któremu ufała, zabija w niej wiarę w ludzi. Po druzgocącym rozwodzie kobieta zaszywa się w domu, najchętniej w ogóle by z niego nie wychodziła.
Jest zła na przyjaciółkę, kiedy ta namawia ją do świątecznych przygotowań. Przecież święta spędza się z najbliższymi, a jej rodzinne szczęście runęło jak domek z kart. I wtedy w życiu Maggie pojawia się Andrew – niespodziewanie, bez zaproszenia. Jak anioł, który chwyta za rękę dokładnie w tej chwili, w której tracimy resztki nadziei. Niestety, on też skrywa pewien sekret…
Czy tajemniczy nieznajomy wniesie do jej życia światło i nadzieję? Czy po tym, co przeżyła, Maggie zaufa jakiemukolwiek mężczyźnie?
Świąteczny nieznajomy to zaskakująca i pełna emocji opowieść o mierzeniu się z przeszłością. Richard Paul Evans, mistrz świątecznych opowieści pokazuje, że tylko przebaczenie daje prawdziwą wolność.
Pierwsza książka świąteczna zaliczona!
Czy mi się podobała? I tak i nie.
Maggie to kobieta sukcesu, a jej mąż to polityk, który okazuje się bigamistą. Dość ciekawa jest naiwność bohaterki, która nie zauważyła niczego niepokojącego w zachowaniu męża, nie domyślała się ani romansu, ani tego, że jej mąż ma drugą rodzinę. Co ciekawsze, mimo, iż Clive, był osobą publiczną, politykiem, to druga żona również nie wiedziała o istnieniu tej pierwszej. Nie wiedział o tym nawet żaden ich znajomy. Jak to jest możliwe? No cóż, ja tego nie rozumiem. W każdym razie poznajemy Maggie, gdy jest już kilka miesięcy po rozwodzie, na etapie depresji i niechęci do życia, pracy, wychodzenia z domu. Przyjaciółka Maggie, chcąc jej pomóc radzi by zajęła się przygotowaniami do zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, na co ta w końcu przystaje. Na targu, kupując choinkę, poznaje Andrew...
Główna bohaterka powieści "Świąteczny nieznajomy" to typ książkowej kobiety, który bardzo lubię. Przeżywa życiową tragedię, ale humor jej nie opuszcza. Ironia i ciętość wypowiedzi o swoim stanie bawiła mnie. Autor nie zrobił z niej cierpiętnicy i to mu się bardzo chwali. Niestety, jej poczucie humoru zatraca się jeszcze przed drugą polową książki. Do akcji wkracza mężczyzna (Andrew) i bohaterka już po pierwszym spotkaniu, parę miesięcy po głośnym rozwodzie, praktycznie już od pierwszego spojrzenia jest zakochana, gotowa rozpocząć nowy związek. Dla mnie to dość naiwne spojrzenie, na które mógł wpaść chyba tylko facet. Na szczęście przebłyski humoru bohaterki powodowały, że jej niektóre zachowania były dla mnie strawne i czytało się je z uśmiechem na ustach.
Richard Paul Evans nie postawił w powieści na proste rozwiązania i typowy romans, ale dodał parę ciekawych zwrotów akcji. Niestety, zupełnie nie wyszło mu oddanie chemii między bohaterami, nie ma iskier, emocji, uczuć. Ich związek, chociaż rozwija się bardzo szybko jest mało angażujący. Nie ma tu również mocno wyczuwalnego świątecznego klimatu.
Mimo, iż książkę czytało mi się przyjemnie i szybko to bez emocji. Autor pisze prostymi zdaniami, bez zbędnych opisów. Mamy za to sporo dialogów i akcji, które naturalnie pchają fabułę do przodu. Niestety książka ma dość 'tanie', naiwne zakończenie i być może gdyby wcześniej było w niej więcej uczuć i emocji, odebrałabym je lepiej, a tak...
Podsumowanie: Nie mogę powiedzieć, że nie polecam, bo jednak te kilka godzin jej poświęconych nie uważam za stracone, z pewnością jednak nie jest to powieść, którą za miesiąc będę ze szczegółami pamiętała.
Ocena: 6/10
Ocena: 6/10
NIe przepadam za twórczpścią tego pana - nie "leży" mi ;)
OdpowiedzUsuńTej książki autora nie czytałam. Szkoda, że nie pojawiły się emocje.
OdpowiedzUsuńRaczej nie moje - mimo wszystko - "klimaty". Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJakoś nie czuję ochoty na lekturę tej książki.
OdpowiedzUsuńSwego czasu czytywałam książki tego autora, jednak obecnie jak na razie nie jest mi z nim po drodze.
OdpowiedzUsuńUwielbiam świąteczne powieści, ale nie wiem czy się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńFajna książka na święta :)
OdpowiedzUsuńLubie Evansa. Pisze prosto, ale jego książki maja to coś. Tej akurat nie znam
OdpowiedzUsuńCzyli taka opowieść na jeden wieczór. Wiesz, takie lekkie książki też są czasem potrzebne...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki…ech. Byle do Świąt;)
Chyba tym razem się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńJakoś książka ta nie zachęca mnie. Nie mówię nie, jednak na pewno nie sięgnę w najbliższej przyszłości.
OdpowiedzUsuńCzytałam inną jego książkę i było dobrze, ale faktycznie momentami trudno idzie utrzymać emocje. Świąteczne książki wchodzą mi ciężko (ja po prostu nie przepadam za tymi słodziakami z no właśnie - najczęściej jednak dosyć prostymi zakończeniami), ale może inna pozycja pana Evansa? ;)
OdpowiedzUsuńLubię książki tego autora :)
OdpowiedzUsuńNiby by się chciało po jakąś świąteczną historię sięgnąć ale większość wydaje się taka prosta, na chwilę, niezostająca w pamięci.
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam sporo książek Evansa❤
OdpowiedzUsuńW tym roku pewnie już jej nie przeczytam, ale w następnym...
OdpowiedzUsuńMamy już połowę grudnia za chwilę, a ja póki co nie zaopatrzyłam się w świąteczne książki :/
Szczerze powiedziawszy nie tylko faceci wpadają na taki pomysł, że kobiety są tak naiwne, by wpaść w kolejne sidła ;) Podobne rozwiązanie jest w polskiej książce, polskiej autorki i na dodatek w kryminale! Bardzo mnie to raziło, było nieprawdopodobnie nierealne.
OdpowiedzUsuńKsiążek Evansa jeszcze nie czytałam...
OdpowiedzUsuń