Jak wiadomo nasza służba zdrowia opiera się w dużej mierze na czekaniu.
Mnie ono szczególnie nie przeszkadza jeżeli nie zapomnę zabrać ze sobą
książki. Stawiam wtedy na lekturę, która nie wymaga przesadnego
skupiania się na czytanym słowie, z którą miło spędzę czas. Ma mi ona po prostu towarzyszyć, aby czekanie
na wizytę nie było takie bezproduktywne. Zapraszam więc na opinię o książce, która była w ostatnich miesiącach taką moją towarzyszką: "Dżentelmen bez maski" Mary Jo Putney.
Książka Mary Jo jest romansem historycznym. Gatunkiem, który od zawsze kojarzyła mi się z powieściami łatwymi i miłymi; po prostu przyjemnymi zapychaczami czasu. Tak jak pisałam lubię czasem sięgnąć po takie książki, ale zawsze robię to z obawą, czy czas poświęcony na lekturę nie będzie stracony. Bo napisanie ciekawej książki, która ma dostarczyć tylko i wyłącznie niezobowiązującą rozrywkę jest wbrew pozorom naprawdę trudno. Romans historyczny dodatkowo kojarzył mi się z pewną odmianą harlequina, czyli powieścią, która pisana jest bez specjalnego polotu, bez żadnych ciekawych wstawek, nie wnoszącą niczego nowego, w której każda kolejna pozycja opiera się na tym samym schemacie, zmieniając jedynie imiona bohaterów. "Dżentelmen bez maski" pokazał mi jednak, że można napisać romans, który się wyróżnia, który może być niebanalny, i który można przeczytać z zaciekawieniem.
Bohaterem książki jest Grey Sommers - lord Wyndham, mężczyzna, który od 10 lat zamknięty jest w lochu francuskiego zamku. Uwięziony przez wpływowego francuskiego urzędnika, który przyłapał go na romansie ze swoją żoną. Sommers był szpiegiem, który oprócz oczywistej funkcji wyciągania informacji nie żałował sobie przy tym uciech fizycznych. Bohater Mary Jo Putney nie jest więc typowym bohaterem romansu; pięknym, uwodzicielskim mężczyzną, a trochę zdziczałym, wymizerowanym, aczkolwiek dalej ujmującym i przystojnym byłym więźniem. Byłym, gdyż jego uwolnienia podjęła się pewna tajemnicza kobieta-szpieg. I tu dochodzimy do kolejnego niebanalnego punktu powieści. bohaterka nie jest typem Stefci z powieście Heleny Mniszek "Trędowata"; to nie chucherko, które może złamać nieprzychylna opinia, przykre słowo. Cassie to silna, waleczna, pewna siebie kobieta, której nieodgadniona z początku przeszłość daje siłę do walki z państwem francuskim. Ucieczka tej nietuzinkowej pary, w której to kobieta reprezentuje silną płeć, jest motorem działania, staje się także polem, na którym rozpoczyna się ich romans. Nie ma tu jednak romantycznych miłosnych uniesień, których czytanie powoduje ból zębów.
"Dżentelmen bez maski" jest napisany bardzo lekkim stylem, ze sporą dozą poczucia humoru. Akcja opisana została naprawdę ciekawie. Mamy tu trochę sensacji, trochę dramatu, trochę komedii i oczywiście trochę romansu - wszystko w dobrym tonie. Miejscami akcja się wlecze jak flaki z olejem i to jest duży minus, ale jak na ten gatunek jestem mile zaskoczona i bohaterami i pomysłem na fabułę. Tylka ta okładka... koszmarek... przy czytaniu starałam się ją jak najmniej eksponować ;)
Podsumowanie: Jeżeli nie zamykacie się na żaden gatunek literacki, potrzebujecie czasem odetchnąć przy dobrze skrojonej, lekkiej powieści to polecam "Dżentelmena bez maski".
Ocena: 6/10
zdecydowanie mam podobnie, u lekarza muszę czytać, inaczej zwariuje ;)
OdpowiedzUsuńNo to się rozumiemy ;)
UsuńJakoś nie przekonuje mnie ta książka do siebie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
Czasem warto spróbować czegoś nowego ;)
UsuńRaczej nie mój typ lektury, ale gdybym ni miała nic innego pod ręką i czas do zapełnienia, to nie zapowiada się źle, więc pewnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie taki typ książki - idealna na podróż autobusem, czy przeczekanie w przychodni :)
UsuńOkładka jakoś mnie nie przyciąga, ale Twoja recenzja sprawiła, że może dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńNiestety większość okładek amber z cyklu roman historyczny to jakaś pomyłka...
Usuńoj, tak, do lekarza tylko z dobrą książką :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! ;)
UsuńFajna, lekka i niezobowiazująca - czasami taki oddech też jest potrzebny
OdpowiedzUsuńLubię takie podczytywać gdy otoczenie nie sprzyja skupieniu na lekturze, przychodnia, autobus - wtedy najlepiej się je czyta:)
UsuńCiekawa książka, jeszcze jej nie czytałam.
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze w nowym roku.
Obserwuje ;)
Dziękuję i wzajemnie:)
UsuńLekki styl w przypadku powieści tego gatunku to dla mnie strzał w dziesiątkę. Z chęcią sięgnę po romans historyczny, zwłaszcza że okazał się całkiem dobry.
OdpowiedzUsuńNie jestem ich miłośniczką i na koncie mam naprawdę niewiele przeczytanych, ale ta była taka inna, może dlatego mi się spodobała:)
UsuńLekkie powieści lubię choć i na nie mam mało czasu aby czytać :(
OdpowiedzUsuńBrak czasu to ból dzisiejszych czasów niestety :(
UsuńNie zamykam się na żaden gatunek, więc dlaczego nie? :)
OdpowiedzUsuńW takim razie miłej lektury :)
UsuńJa niestety za romansami nie przepadam :(
OdpowiedzUsuńMusze przyznać, że ja tez nie jestem wielką fanką, ale od czasu do czasu dobry romans nie jest zły ;)
UsuńMnie do przeczytania romansu historycznego nie trzeba namawiać. Czytam wszystkie, które wpadną w moje ręce. A mogę powiedzieć, że było ich bardzo dużo. Niektóre tak wciągające, że czytałam z zapartym tchem, inne ledwie dobre. Lekkie do czytania, pozwalające na oderwanie się od rzeczywistości i wędrówkę w inne czasy. Chociaż historii to się z nich nie nauczymy �� "Dżentelmena bez maski" czytałam i mnie nie "porwała" ��
OdpowiedzUsuńW takim razie może podasz tytuły, które polecasz?:)
UsuńMoże za jakiś czas sięgnę po tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńNiech się dobrze i lekko czyta:)
UsuńMoże kiedyś spróbuje taki gatunek, bo jeszcze nie miałam przyjemności...
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuń