lipca 29, 2025

Rzeka odchodzących dusz - Liz Moore

Rzeka odchodzących dusz - Liz Moore

lipca 29, 2025

Rzeka odchodzących dusz - Liz Moore

Wytrop seryjnego mordercę, podążając ulicami Kensington, gdzie niemal na każdej rodzinie piętno odcisnęły narkotyki.

Mickey i Kacey – nierozłączne siostry. Troszczyły się o siebie nawzajem, odkąd ich matka przedawkowała. Ale to było kiedyś. Teraz dzieli je pięć lat milczenia i Kensington Avenue. Policjantka Mickey patroluje tę ulicę. Uzależniona Kacey prostytuuje się, żeby zarobić na narkotyki.
W pogrążonej w kryzysie opioidowym Filadelfii giną młode kobiety. Media i policja nie interesują się ich losem – bo to tylko narkomanki. Jednak Mickey zauważa, że pierwsza z ofiar została zamordowana.
I paraliżuje ją strach.
Jej siostry nikt nie widział od ponad miesiąca.
Jej siostra może być następna.
Mickey – wbrew swoim przełożonym i ryzykując karierą – zaczyna działać.
Czy ustali, kim jest morderca, zanim dla Kacey będzie za późno?


Jeżeli macie ochotę na dobry kryminał to sięgając po "Rzekę odchodzących dusz" otrzymacie coś więcej. To nie tylko dobry kryminał, to również świetna powieść psychologiczna. Zanurzając się w mroczny świat filadelfijskich ulic, zanurzamy się jednocześnie w świat wspomnień Mickey, która po trudnym dzieciństwie została policjantką, a jej młodsza siostra uzależnioną od narkotyków uliczną prostytutką. 

Narracja w powieści toczy się dwutorowo. Przeszłość przeplata się z teraźniejszością, wspomnienia z bieżącymi wydarzenia. Mickey patroluje ulice, poszukuje mordercy i jednocześnie poszukuje zaginionej, młodszej siostry. Razem z bohaterką zanurzamy się w pogrążoną w kryzysie narkotykowym dzielnicę Kensington w Filadelfii. To nie jest Ameryka jaką chcemy widzieć, o jakiej wielu ludzi marzy. Tutaj nie spełnia się amerykański sen. Tu młode kobiety sprzedają ciała, żeby mieć na narkotyki, a ich rodziny modlą się, żeby spotkać je na ulicy bo to znaczy, że jeszcze żyją. Tak właśnie funkcjonuje policjantka Mickey, której siostra skończyła na ulicy.

Autorka nie idealizuje współczesnego świata amerykańskiej ulicy. Mamy tutaj całą brzydotę amerykańskiego społeczeństwa, używek i zbrodni. Poszukiwania siostry, która ze względu na swój styl życia i profil dotychczasowych ofiar, w opinii Mickey może być kolejną z nich, a to staje się przyczynkiem do wspomnień.

Liz Morre zrobiła to co nie każdemu autorowi się udaje, połączyła intrygującą zagadkę kryminalną z głębokim wejrzeniem na problemy społeczne. Poprzez łączenie przeszłości z teraźniejszością pozwoliła czytelnikowi stopniowo odkrywać przeszłość sióstr, dając mu możliwość stopniowego zrozumienia ich wyborów oraz błędów, które doprowadziły je do obecnej sytuacji. 

Autorka "Rzeki odchodzących dusz" pokazała, że życie nie jest czarno-białe, ponadto bardzo dobrze potrafiła wzbudzić w czytelniku nie tylko ciekawość rozwiązaniem zagadki, ale też a może przede wszystkim, emocje związane z historią sióstr i ich życiowych wyborów.
POLECAM.

lipca 22, 2025

Kolaborantka - Barbara Wysoczańska

Kolaborantka - Barbara Wysoczańska

lipca 22, 2025

Kolaborantka - Barbara Wysoczańska

W mroku okupacji, gdy człowieczeństwo gaśnie, miłość staje się cichym aktem buntu.

Stefania i Adam poznają się w niecodziennych okolicznościach. Ona – zagubiona panna z dobrego domu, on – ambitny inteligent. Choć Adam ratuje dziewczynę z opresji wyłącznie z poczucia przyzwoitości, ich przypadkowe spotkanie pozostawia w obojgu głęboki emocjonalny ślad. Po latach spotykają się ponownie. Stefania jest już Stellą von Ulfeldt – żoną austriackiego arystokraty i nazisty, a Adam – cenionym w całej Europie etnologiem. Tym razem spotkanie tych dwojga przeradza się w gorący romans, lecz los ponownie ich rozdziela. Na krótko przed wybuchem wojny Stella wraca do Krakowa. Podczas okupacji przejmuje kawiarnię należącą wcześniej do żydowskiej rodziny, co umożliwia jej nawiązanie bliskich relacji z Niemcami i prowadzi do podpisania przez kobietę volkslisty. Gdy do Krakowa przybywa również Adam, oboje stają przed trudnym wyborem. Czy uczucie z przeszłości może przetrwać w świecie, gdzie każdy krok grozi śmiercią lub zdradą?

Wojna to ból i śmierć, i nic więcej. Ale walczyć trzeba, bo tak nakazuje honor.

Naziści niszczą nasze symbole narodowe, depczą naszą historię i kulturę. Pozbawiają nas praw i swobód. Unicestwianie polskości trwa każdego dnia pod płaszczykiem tworzenia nowego lepszego świata. Rozstrzelania i łapanki są niemal codziennością.

Przedstawiam największe czytelnicze rozczarowanie 2025 roku.


Nastawiona na dobrą powieść historyczną, która wyszła spod pióra chwalonej i polecanej autorki, zaczęłam czytać "Kolaborantkę". Jakież było moje zdziwienie gdy po rozpoczęciu lektury zdałam sobie sprawę, że otrzymałam historyczny harlequin. Nie pod względem fabuły, ale konstrukcji zdań, użytych sformułowań i opisów jakby żywcem wyjętych z kiepskich romansów. 

Miłość i fascynacja od pierwszego wejrzenia, gubienie się w pięknych oczach, bycie na granicy szaleństwa w trakcie intymnego zbliżenia i kilka innych, które są równie wyświechtane jak zwrot 'rollercoster emocji'. Do tego dochodzi naiwność i infantylność bohaterów oraz słabiutkie, romantyzowane tło historyczne, a przypominam, że większość opowieści dzieje się w czasie II wojny światowej w Polsce! Natomiast w powieści mamy ten czas potraktowany bardzo po macoszemu. 

Nie będzie to chyba spoilerem gdy napiszę, że wyjątkowo łagodnie obchodziła się wojna z bohaterami. Ba! Główna postać damska nie tylko specjalnie nie ucierpiała, ale i zdobywała co tylko i kogo chciała bo taka była piękna, że żaden osobnik płci męskiej nie mógł jej się oprzeć. Po co powstają takie powieści? Czemu odbieramy dramatyzm tych okrutnych czasów? Nie wiem. Dla mnie było to śmieszne, bo wychodzi na to, że wystarczyło być pięknym i już można było uratować setki ludzi i to nawet niespecjalnie się sprzedając, bo nasza bohaterka, początkowo, dostawała co chciała 'na ładne oczy' [tutaj wznoszę swoje do nieba].

Zamiast powieści historycznej o kolaborantce mamy płytki, wyświechtany melodramat miłosny, który baaardzo powoli rozkręca się, aby następnie zawieść swoim podejściem do tematu II wojny światowej. Chociaż autorka dokładnie umiejscawia fabułę w czasie i przestrzeni, nie sili się na żadne uwiarygodnienie. Brakuje detali, które uczyniłyby opisy okupowanego Krakowa bardziej autentycznymi, co w rezultacie czyni tło historyczne w tej powieści nieważną dekoracją. Całkowicie zmarnowany potencjał, który mógłby nadać głębi, autentyczności i wzbudzać w czytelniku prawdziwe uczucia. 

"Kolaborantka" nie niesie żadnego napięcia, nie wzbudza emocji, nie sprawia, że po skończonej lekturze o niej myślimy, nie wzbudza żadnych dylematów, ot kolejny wojenny, słaby romans, próbujący udawać, że jest czymś więcej niż płytką opowieścią o relacji dwójki osób.

lipca 05, 2025

Zapach Apulii - Francesca Giannone

Zapach Apulii - Francesca Giannone

lipca 05, 2025

Zapach Apulii - Francesca Giannone

Połączeni marzeniami, rozdzieleni wyborem…

Włoskie Południe, lata sześćdziesiąte.
Lorenzo i Agnese stracili wszystko: fabryka, którą ich dziadek stworzył z niczego – pachnąca talkiem, esencjami kwiatowymi i olejkami eterycznymi, zajmująca każdą ich myśl i każde marzenie – przeszła w obce ręce. Wraz z końcem pewnego rozdziału wszyscy stają przed ważnymi życiowymi wyborami.
Lorenzo, dumny i porywczy, wychodzi, trzaskając drzwiami.
Agnese, niepewna i pełna kompleksów, nie wyobraża sobie innego życia.
Ich ojciec po latach uwiązania do rodzinnego dziedzictwa pierwszy raz podejmuje decyzje zgodne z własnymi pragnieniami.
A matka usiłuje pogodzić ogień z wodą.
Pomiędzy bliskimi sobie ludźmi zaczynają się pojawiać szczeliny. Dlatego każdy musi dokonać wyboru sam, biorąc odpowiedzialność za własne jutro.

To opowieść o namiętności, która najpierw łączy, a potem dzieli.
O słuchaniu głosu rozumu lub serca.
O chwili, która może zmienić całe życie.

Ale także o Włoszech, które z niedowierzaniem odkrywają nową epokę. O ludziach nucących Nel blu, dipinto di blu, tańczących twista, zafascynowanych kinem – młodych, odważnych, niecierpliwych.


Francesca Giannone jest czarodziejką pióra. 
Otwieram jej książkę i przenoszę się do Włoch. Widzę to malutkie miasteczko, czuję zapach morza, przechadzam się uroczymi uliczkami, mijam sąsiadów. Moja wyobraźnia zaczyna pracować już z pierwszym zdaniem, już wiem, że ta opowieść będzie mnie 'prześladowała' dopóki jej nie skończę. Wiem, że choć będzie prażyło mocne słońce, poznam smak rozczarowania, pierwszej miłości, próby odnalezienia siebie. Będę świadkiem podejmowania trudnych decyzji, stanę przed wyborem życiowej drogi, zobaczę nadzieję, żal i smutek. Taka powieść to synonim dobrej literatury pięknej, powieści obyczajowej niebanalnej, takiej, która nie pozwoli o sobie zapomnieć.

Autorka "Listonoszki z Apulli" znowu nie zawodzi, rozkochuje mnie w swoim piórze, chociaż tym razem bohaterami powieści uczyniła ludzi młodych, dopiero wkraczających w dorosłość

Historia osadzona jest w 60. XX wieku i koncentruje się na losach rodzeństwa – Lorenzo i Agnese – którzy tracą rodzinną fabrykę mydła. Każde z nich próbuje poradzić sobie ze stratą na swój sposób: Lorenzo ucieka, odrzucając swoją rodzinę, podczas gdy Agnese zatrudnia się u nowego właściciela fabryki. Francesca Giannone niezwykle precyzyjnie przedstawia bohaterów, ich rozterki, smutki. Psychologia postaci dotyczy nie tylko tych dwojga, ale właściwie każdego występującego bohatera. Każdy tu jest jakiś, każdy ma swoją rolę, która jest bardzo przemyślana, przez co czujemy, że każdy z nich zdaje się fabule niezbędny.


"Zapach Apulii” to nastrojowa i refleksyjna powieść rodzinno-psychologiczna, w której w niuansach dostrzeżemy zmiany społeczne i polityczne. Nie są one na pierwszym planie, są tłem, który wzbogaca powieść. Autorka oczarowuje barwnymi, wyrazistymi opisami, które sprawiają, że czytelnik niemal czuje klimat Apulii, jej smaki i zapachy.

Jestem oczarowana i POLECAM!



Copyright © Feminadomi.pl , Blogger